Ogród społeczny w mieście? Właśnie udało mi się zrealizować taki pomysł na moim osiedlu. Nie działałam sama, co więcej – moje osobiste zaangażowanie było tylko częścią całego wysiłku, jaki został włożony w realizację pomysłu. Razem z Kasią Rospędowską, która ogarniała część związaną z dokumentami, oraz gronem wspierających nas osób i instytucji, zamieniłyśmy mój pomysł w namacalną realizację. Bardzo bym chciała, żeby inne osiedla, wspólnoty, spółdzielnie znalazły przestrzeń na takie działanie.
Jak to się wszystko zaczęło? Źródło pomysłu na ogród społeczny jest w moim marzeniu, aby w miastach dostępne były kompostowniki społeczne. Moje kilkuletnie starania o to, aby kompostowniki pojawiły się w przestrzeni miejskiej, zostały chwilowo zawieszone. Dlaczego? Ponieważ przepisy dotyczące Warszawy (konkretnie przepisy związane z gospodarowaniem odpadów) uniemożliwiają stawianie kompostowników w miejscach, które należą do miasta czy dzielnicy, i blokują finansowanie projektów, które taki kompostownik uwzględniają. To był zresztą powód, dlaczego mój projekt kompostownika do budżetu obywatelskiego został odrzucony, podobnie jak nasz pierwszy projekt ogrodu społecznego.
Ogrody społeczne w Warszawie
W moim mieście funkcjonują ogrody (czasem ogródki), nad którymi opiekę sprawuje społeczność. Z założenia taki ogród powstaje dzięki inicjatywom oddolnym. Ponieważ jest to właśnie inicjatywa społeczna, wymaga grupy ludzi, którzy deklarują swoje zaangażowanie.
W Warszawie funkcjonują już takie ogrody – chyba najbardziej znany jest ogród Motyka i Słońce na Jazdowie, choć ja inspirowałam się przede wszystkim Ogrodem Modraszka, który powstał w mojej dzielnicy, na Bielanach. Na sąsiednim Bemowie także mamy taki ogród, choć ma inny charakter niż nasze Zielone Piaski.
Ogrody społeczne w Warszawie są różne przede wszystkim dlatego, że znajdują się w miejscach o zupełnie odmiennym charakterze. Ogród na Bemowie to przestrzeń w pewien sposób odzyskana: zagospodarowano teren opuszczonego sadu owocowego. Praca polegała na uporządkowaniu nieco zdziczałego terenu, który już wcześniej był swego rodzaju ogrodem.
Na Jazdowie ogród powstał zupełnie oddolnie, na terenach miasta, które 8 lat temu były niezagospodarowane. Na szczęście w wyniku długich starań osiedle Jazdów zyskało oficjalnych opiekunów – przynajmniej na jakiś czas. To wyjątkowe miejsce na mapie Warszawy, gdzie w centrum miasta ostały się pozostałości osiedla domków fińskich. Część z nich jest zamieszkana, częścią opiekują się różne organizacje, które prowadzą projekty czy umożliwiają bezpłatne korzystanie z przestrzeni Jazdowa np. na rzecz warsztatów. Motyka i Słońce to ogród bazujący na zasadach ogrodnictwa permakulturowego, z pięknymi kompostownikami, które pokazywałam w swojej książce.
W miarę aktualną mapkę z ogrodami społecznymi w Warszawie zobaczycie tutaj.

Chcę mieć ogród społeczny na osiedlu – co zrobić?
Bardzo zachęcam do kopiowania naszego pomysłu i sposobu wykonania – bierzcie z nas przykład, ulepszajcie go, inicjujcie miejskie ogrodnictwo w swojej okolicy. Przedstawiam najważniejsze punkty, nad którymi warto usiąść i pomyśleć, zanim przystąpi się do działania. Niektóre z nich mogą być niewykonalne u Was albo do przeprowadzenia zupełnie inaczej, dlatego podkreślam, że bazuję na naszym konkretnym przypadku.
Myślę, że najważniejsze są odpowiedzi na cztery pytania.
1. Ogród społeczny: po co?
Zapewniam, że choć możecie mieć w głowie i sercu największą pewność swojego pomysłu, to bez solidnej garści argumentów, po co to wszystko, nie dacie rady.
Zastanówcie się, dlaczego chcecie stworzyć ogród społecznościowy i co jest jego celem. Wymienię najważniejsze cele w wypadku Zielonych Piasków:
- rewitalizacja terenu pozostałego po wyburzeniu budynku (była to hydrofornia, której zburzone ściany zostały wsypane do środka, a teren wyrównano i pokryto niewielką warstwą ziemi),
- międzypokoleniowa integracja mieszkanek i mieszkańców osiedla,
- włączenie przedszkola w życie osiedla,
- zwiększenie bioróżnorodności,
- ożywienie przestrzeni w nowatorski sposób,
- zwrócenie uwagi na zagadnienie miejskiego ogrodnictwa,
- edukacja mieszkanek i mieszkańców oraz zachęcenie ich do wzięcia odpowiedzialności za swoją przestrzeń.

2. Ogród społeczny: kto?
To, jak sama nazwa wskazuje, jest inicjatywa społeczna. Oddolna i prowadzona pro bono przez osoby zaangażowane.
Do opieki nad ogrodem potrzebny jest zespół, który zobowiąże się do brania czynnego udziału w życiu ogrodu i wzięcia odpowiedzialności za swoją grządkę. Można skrzyknąć się i w sposób demokratyczny wybierać rozwiązania lub zrobić tak, jak my – ze względu na duże osiedle i wciąż jeszcze niewielką integrację mieszkanek i mieszkańców wzięłyśmy sprawy w swoje ręce. Zostałyśmy z Kasią dwiema koordynatorkami projektu, które wzięły na siebie ciężar konkretnych zadań, zwłaszcza tych, które wymagały pracy na samym początku. Należało do nich:
- opisanie pomysłu, nie tylko, jak ma to wszystko wyglądać (donice, rośliny, narzędzia, kompostownik, który musiałyśmy skreślić) i jak funkcjonować, ale także jaki jest cel naszego przedsięwzięcia,
- uzyskanie zgody zarządcy terenu – to może być najtrudniejsza część zadania, niezależnie od tego, czy teren należy do miasta, dzielnicy, wspólnoty, spółdzielni, czy jest w rękach prywatnych; w naszym wypadku była to sympatyczna formalność, o czym w punkcie nr 3,
- znalezienie chętnych do włączenia się w nasz projekt: zaprosiłyśmy do współpracy pobliskie przedszkole (otrzymało do opieki 4 grządki), do dyspozycji mieszkanek i mieszkańców było 20 grządek,
- napisanie wniosku i kontakt z urzędem, podpisanie umowy i czuwanie nad realizacją przedsięwzięcia,
- promocja ogrodu, wyjaśnianie naszego pomysłu i włączanie do działań osoby z naszego osiedla.
Podpowiem także, że warto do projektu wciągnąć jakąś placówkę edukacyjną albo kulturalną. Może to być przedszkole, szkoła, klub seniora – współpraca z taką jednostką wzmocni Waszą pozycję w momencie ubiegania się o środki.

3. Ogród społeczny: gdzie?
Ogród może powstać w miejscu, które macie już na oku, bo widzicie, że jest zaniedbane albo brakuje w nim zieleni. Możecie zaopiekować się terenem, który został porzucony i zdziczał, albo po prostu wydaje się Wam odpowiedni.
W moim wypadku pomysł na ogród był pierwszy, a potem dopiero zaczęłam myśleć, gdzie. Tak też można – czasem miejsce wybiera nas, a czasem my – miejsce. Dużo zależy od naszego pomysłu na wygląd i funkcjonalność ogrodu. W naszym przypadku tworzymy wszystko od zera, bo ziemia, na której stanęły donice, jest niestety po przejściach. Pod warstwą gleby znajduje się pogrzebany budynek, a przez kilka miesięcy w tym właśnie miejscu stały barakowozy robotników, którzy remontowali nam balkony.
My dopiero zaczynamy naszą przygodę i myślę, że z czasem nasz ogród zyska otoczenie np. w postaci krzewów, które osłonią donice od wiatru. Będzie częścią zmian, które chciałybyśmy wprowadzić na naszym osiedlu.
W tym wszystkim bardzo istotną sprawą jest uzyskanie zgody zarządcy terenu, którym zamierzamy się zaopiekować. Zwłaszcza jeśli planujemy zdobyć finansowanie zewnętrzne i musimy mieć uregulowany status tego miejsca. Na mapie własności gruntów trzeba najpierw sprawdzić, do kogo należy teren albo komu jest dzierżawiony.
Dobrze jest zawrzeć pisemne porozumienie, że zarządca zgadza się na utworzenie ogrodu na swoim terenie.
Ja i Kasia musiałyśmy wystąpić o udostępnienie nam terenu spółdzielni do zarządu spółdzielni mieszkaniowej, której członkiniami jesteśmy. Ponieważ od roku jesteśmy też w radzie nadzorczej spółdzielni, dałyśmy się już poznać i dostałyśmy kredyt zaufania. Zarząd spółdzielni bardzo wspierał nasze działania. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest norma i pozyskanie zgody na organizację ogrodu na czyimś (lub wspólnym) terenie może wiązać się z większą przeprawą.

4. Ogród społeczny: jak/za co?
Nie da się ukryć, że ogród społeczny wymaga nakładów finansowych. W zależności od tego, co jest do zrobienia, być może będzie potrzebna niwelacja terenu, zamówienie jakichś robót (np. koszenie kosą spalinową, jeśli teren jest mocno zarośnięty), usunięcie zalegającego gruzu itp. Kolejną rzeczą są grządki – czasem wystarczy wytyczyć je na ziemi, a czasem – jak w naszym wypadku – zamówić wykonanie grządek podniesionych.
Na naszym terenie, gdzie pod trawą jest niewielka warstwa ziemi, postanowiłyśmy ustawić drewniane grządki podniesione. Miało to kilka przyczyn. Po pierwsze, nie wymaga to ingerencji w podłoże (co do którego nie wiemy do końca, co kryje). Po drugie, umożliwia ustawienie ładnych donic, które same w sobie są estetyczne – nawet nie spodziewałyśmy się, że będą takie ładne. Nasze donice-skrzynki zostały wykonane z drewna sosnowego i podwójnie zabezpieczone bejcą. Mają możliwość ocieplenia wewnętrznego styropianem. Trzecim powodem, dlaczego wybrałyśmy grządki podniesione, była wygoda pielęgnowania roślin.

Wiedziałyśmy, że potrzebujemy środków na donice i ziemię, do tego doszły: narzędzia i konewki (komplet na każdą donicę) oraz dwie tablice informacyjne na temat przedsięwzięcia. Sadzonki są już po stronie opiekunek i opiekunów grządek, którzy podpisują deklarację zaopiekowania się swoją częścią ogrodu. Podobnie praca społeczna związana z organizowaniem ogrodu jest już w gestii osób, które podjęły się opieki nad grządkami. My miałyśmy wsparcie pracowników spółdzielni i oczywiście sąsiadek i sąsiadów. Bez tego po prostu nie dałoby się działać.
Pozyskanie środków jest możliwe na różne sposoby (granty, konkursy, współpraca z korporacjami), zawsze warto szukać kilku źródeł finansowania.
W naszym wypadku niezbędne koszty były pokryte przez miasto, za pośrednictwem Urzędu Dzielnicy Bielany. Stało się to możliwe dzięki inicjatywie lokalnej – narzędziu dostępnemu w Warszawie, ale także w innych miastach.
Inicjatywa lokalna
Na wstępie – inicjatywa lokalna to program prowadzony przez różne miasta. My skorzystałyśmy z programu Urzędu m.st. Warszawy i realizowałyśmy go za pośrednictwem urzędu naszej dzielnicy – UD Bielany.
Inicjatywa lokalna to jedna z form współpracy samorządu z mieszkańcami. Służy wspólnej realizacji zadań publicznych na rzecz lokalnej społeczności. Jeśli mieszkańcy mają pomysł na konkretne, ważne dla swojej okolicy działania i chcą zaangażować się w ich wykonanie, mogą złożyć do Urzędu m.st. Warszawy wniosek o realizację zadania publicznego w ramach inicjatywy lokalnej.
Wszystkie najważniejsze informacje na temat warszawskiej inicjatywy lokalnej znajdziecie w broszurze informacyjnej do pobrania na tej stronie.
Najistotniejsze informacje i założenia:
- wniosek składają dwie osoby lub więcej lub organizacja pozarządowa w ich imieniu; mogą być to osoby niepełnoletnie (umowę podpisuje jednak osoba pełnoletnia, np. opiekun wnioskodawcy_czyni),
- w każdej dzielnicy inicjatywą lokalną zajmują się wyznaczeni koordynatorzy i koordynatorki, do których składa się wniosek o inicjatywę,
- wnioski można składać przez cały rok, natomiast realizacja projektu może być dłuższa niż 12 miesięcy (w naszym wypadku było to około 5 miesięcy),
- działania realizowane w ramach inicjatywy lokalnej muszą być bezpłatne dla odbiorców,
- jest aż 12 tematów, w których można zgłosić projekt; nasz projekt zahaczał o punkty: działalność wspomagającej rozwój wspólnot i społeczności lokalnych oraz ochrona przyrody, w tym zieleni w miastach i wsiach, ekologii i ochrony zwierząt oraz ochrona dziedzictwa przyrodniczego,
- lokalna społeczność, która będzie zaangażowana w realizację projektu, deklaruje swój wkład – praca społeczna, wkład rzeczowy, ewentualnie wsparcie finansowe,
- pomoc urzędu może polegać na wsparciu rzeczowym, zamówieniu robót np. budowlanych, udostępnieniu sprzętu czy miejsca.

We wniosku, który składa się do urzędu dzielnicy (wydział obsługi mieszkańców), znajduje się kilka tabel i pól do wypełnienia. Warto skorzystać z pomocy urzędowej, żeby tak wypełnić dokumenty, żeby nie musieć ich poprawiać.
Nasz wniosek został za pierwszy razem odrzucony z powodu kompostownika, który miał stanąć w naszym ogrodzie. Jak już pisałam, kompostownika być nie mogło, więc po odmownej decyzji (o której wiedziałyśmy wcześniej) dostałyśmy kolejną szansę i dużo wsparcia merytorycznego ze strony UD. Kasia Rospędowska, która zajmowała się wnioskiem, korzystała z podpowiedzi naszej koordynatorki, i za drugim razem się udało.
Na przyszłość: czy to zadziała?
Zorganizowałyśmy razem z naszą spółdzielnią, Urzędem Dzielnicy i oczywiście opiekunkami i opiekunami grządek uroczyste otwarcie naszego ogrodu. Symboliczną wstęgę (pnącze bluszczu) przecinał burmistrz Bielan Grzegorz Pietruczuk, jego zastępca Włodzimierz Piątkowski oraz radny dzielnicy Krystian Lisiak. Myślę, że to już świadczy o dużym wsparciu, które dostałyśmy od dzielnicy, za co jesteśmy bardzo wdzięczne.

Pojawienie się naszych grządek wzbudziło zainteresowanie mieszkanek i mieszkańców, to oczywiste. I choć prowadziłyśmy zapisy na skrzynie przez 3 miesiące zanim dostałyśmy skrzynie, dopiero gdy ogródek zaczął się materializować, zapisy ruszyły z kopyta. Ba, zabrakło grządek dla chętnych.
Jesteśmy na razie na początku naszej drogi, jest jesień i w grządkach znalazły się typowo jesienne rośliny oraz cebulki, które wykiełkują na wiosnę. Mam świadomość, że zimą może niewiele się dziać wokół naszego ogrodu, być może będzie wyglądać on trochę smutno i nie tak kolorowo jak dziś. Dopiero na wiosnę pojawią się cebulkowate i grządki ożyją.
Dzięki spotkaniu z Agnieszką Kuczmą z Ogrodu Modraszka podczas naszej imprezy inauguracyjnej dowiedzieliśmy się wszyscy, że to normalne, że grządki będą zmieniać właścicieli. Że entuzjazm opada, że ludzie wyprowadzają się, chorują, tracą zainteresowanie. Że rotacja opiekunek i opiekunów jest naturalna. Nie trzeba się tym martwić ani tego bać, ważne, żeby ogród miał zawsze kogoś, kto czujnym okiem pilnuje porządku i do kogo można się zgłosić w różnych sprawach związanych z grządką. Jesteśmy z Kasią opiekunkami ogrodu i na naszych barkach spoczywa odpowiedzialność za przedsięwzięcie. Myślę, że nam entuzjazmu nie zabraknie, a wręcz przeciwnie, chcemy realizować kolejne pomysły.
Jako ciekawostkę z radością podzielę się obserwacją, że dzięki bliskości przedszkola i dwóch bloków nasz ogródek staje się miejscem spotkań znajomych i nieznajomych. Ilekroć wyjdę pogrzebać w grządce, zaraz kogoś spotykam, co przeradza się w sympatyczną rozmowę – wcale nie tylko o ogrodzie. To właśnie był jeden z celów naszego projektu, aby integrować wszystkich, nawet jeśli nie załapali się na swoją grządkę. I to działa!

Skargi, zażalenia i sprzeciwy
Na to, że nawet najciekawszy pomysł spotka się z krytyką, niezadowoleniem, a nawet protestem, byłyśmy przygotowane. Po ogłoszeniu informacji o ogródku do spółdzielni wpłynął jednak tylko jeden pisemny głos, że komuś się ten pomysł nie podoba.
Jeśli chcecie działać w społeczności, która nie jest zgranym organizmem, sąsiedzi ledwo znają się z widzenia i nie obchodzi ich właściwie otoczenie, przygotujcie się na to, że zmierzycie się z różnymi reakcjami. W naszym wypadku przeważają głosy zadowolenia, czasem wręcz zachwytu, wyrażające entuzjazm i radość, jeśli komuś udało się zaopiekować grządką. Zdarzają się jednak komentarze cokolwiek dziwne („te skrzynie wyglądają jak groby małych dzieci, z tymi chryzantemami zwłaszcza”). Na szczęście nie miałyśmy do tej pory nieprzyjemnych sytuacji, mam nadzieję, że miejskie ogrodnictwo będzie jednak łagodzić obyczaje i łączyć, a nie dzielić.

Podziękowania
Chciałam ze swojej strony podziękować osobom i instytucjom, bez których nasz ogród nigdy by nie powstał. Najpierw dziękuję oczywiście Kasi Rospędowskiej, która zaprawiona w pisaniu projektów znakomicie poradziła sobie z dokumentami i współpracą z urzędem. I wymyśliła nazwę Zielone Piaski! Jesteśmy z Kasią takimi zielonymi duchami naszego osiedla, do tego stopnia idącymi ramię w ramię, że niektórym zlewamy się w jedno i mówią do nas raz Asiu, raz Kasiu, ale wiadomo, o co chodzi.
Dziękuję Zarządowi mojej spółdzielni (SM Piaski C) za pomoc, za zaufanie i wsparcie. Radzie Nadzorczej za cierpliwość i wyrozumiałość, kiedy opowiadamy na zebraniach, co to się będzie działo na naszym osiedlu.
Dziękuję Urzędowi Dzielnicy Bielany – w osobie pań Olgi Książek, Joanny Grockiej-Leśniak, Pauliny Szczuczko-Jędruszak i Anny Piaseckiej-Bulwan– za pomoc, wsparcie od strony pisania projektu i wykonanie tej części realizacji, która wymagała zamówienia dla nas skrzyń, narzędzi, konewek, tablic. Mam wielką nadzieję, że będziemy miały okazję współpracować przy kolejnych zielonych inicjatywach. Dziękuję burmistrzom Grzegorzowi Pietruczukowi i Włodzimierzowi Piątkowskemu oraz radnemu Krystianowi Lisiakowi za dobre słowo, obecność na naszej imprezie inauguracyjnej i za to, że rozumieją potrzebę zazieleniania miasta.
Dziękuję wszystkim bohaterkom i bohaterom naszego ogrodu, którzy zaopiekowali się grządkami, pomagali przy ich ustawianiu, posadzili piękne kwiaty, korzystają z Zielonych Piasków i czerpią z nich radość.
Dziękuję Agnieszce Kuczmie za wsparcie praktyczną wiedzą, jak prowadzić ogród społeczny, z czym być może będziemy się mierzyć, a także co jeszcze możemy zrobić.
Na koniec dziękuję Ani Danylczenko z Fundacji Grunt od Nowa, która wsparła nas wiedzą merytoryczną na temat gleby, a także zasiliła nasz ogród zapasem naturalnych produktów do użyźniania gleby. Jej warsztat odbył się dzięki mikrograntowi pochodzącemu z akcji Masz Głos, który wsparł nasz projekt finansowo i merytorycznie. Dziękujemy Fundacji Batorego za umożliwienie wzięcia udziału w akcji.
Jeśli doczytaliście do końca, Wam też dziękuję.

Bierzcie nasz pomysł i powielajcie u siebie. Niech ogrody społeczne opanują miasta!
Bardzo się razem z tobą cieszę <3 <3
Piękna inicjatywa! Cudownie jest widzieć coraz więcej takich przedsięwzięć :)
Mieszkam na Piaskach i często spaceruje tam, gdzie ten ogród powstał. To wspaniała inicjatywa!!! Wygląda to fantastycznie :) Wiosną i latem będzie oko bardzo cieszyć. Oby więcej takich inicjatyw, GRATULUJĘ!!! Sąsiadka z osiedla, Justyna
Bardzo się cieszę, planujemy rozbudowę ogrodu, zapraszam częściej do nas :)
Dzień dobry
co było kiedyś w miejscu ogrodu, na zdjęciach google widać coś w rodzaju bunkru.
Stała tam hydrofornia, którą zburzono i zakopano gruzy, dlatego nie da się tam posadzić np. drzew.