Slow fashion

Czytam stare książki: „Slow fashion. Modowa rewolucja”

Wcale nie mam ochoty pokazywać mojej szafy, ale… może będzie to motywujący kop w zadek, żeby wreszcie dokończyć moją rewolucję w garderobie? Książka Joanny Glogazy „Slow fashion. Modowa rewolucja” jest z pewnością dużą pomocą w podejmowaniu ostatecznych decyzji, z którymi ubraniami się rozstać, które zostawić, a które dokupić. Mam po niej jednak niedosyt.

Tekst zawiera link afiliacyjny.

Zanim jednak dokonam całkowitej rozpierduchy w garderobie, przeczytam jeszcze jedną książkę: >> „Ekoszafa. Ubieraj się dobrze” Elizabeth L. Cline (wyd. Prószyński i S-ka). O tej książce napiszę więcej, kiedy ją skończę!

Co tydzień w czwartek pokazuję Wam jedną nienową książkę w ramach wyzwania Czytam stare książki.

Podejmij wezwanie: czytam stare książki. Małgorzata Rogala, „Punkt widzenia”

Slow fahion

Nie przepadam za obcojęzycznymi zwrotami, ale niektóre z nich trudno zastąpić – tak dobrze brzmią. Zero waste zadomowiło się już w polszczyźnie na dobre, slow fashion też chyba tak nie razi, jest też w miarę rozpoznawalnym terminem. Zdecydowanie wolę jednak mówić o odpowiedzialnej modzie. Także dlatego, że robię bardzo mało zakupów odzieżowych, ale za to wybieram ubrania szyte w sposób etyczny. 

Moje etyczne zakupy – ubrania

Książka „Slow fashion. Modowa rewolucja” znalazła się w moich rękach przypadkiem, przy okazji jakiejś wymiany czy akcji oddażowej. Nie kupiłabym sobie takiego poradnika, bo nigdy nie interesowałam się modą pod innym kątem niż etyka, a zakupy odzieżowe były dla mnie raczej karą niż rozrywką. Do dziś mam z tym problem, choć mam jasne kryteria, jak kupować – co bardzo ułatwiło mi życie.

Do książki Glogazy podchodziłam dwukrotnie. Za pierwszym razem przeczytałam połowę i machnęłam ręką – przecież mnie to nie dotyczy. Może i mam miszmasz w szafie, ale co z tego? Jednak kiedy obejrzałam >> serial dokumentalny z Marie Kondo w roli głównej, a potem przeczytałam jej książkę, zastosowałam kilka sposobów na ogarnięcie garderoby. Po jakimś czasie wróciłam do książki, ale wciąż czuję niedosyt.

Moim problemem na pewno nie jest nadmiar ubrań. Jeśli już mogę wskazać trudność, to jest to… nasza szafa. Została zaprojektowana do naszego niewielkiego mieszkania w taki sposób, że jedna trzecia jest przeznaczona na rzeczy rowerowe, a dwie trzecie teoretycznie na ubrania. Teoretycznie, bo spora część tego miejsca jest zajęta przez rzeczy związane z moim warsztatami. I choć co jakiś czas podejmuję wysiłek, żeby te rzeczy nie zabierały miejsca na garderobę, to efekt jest niewielki. Nie mogę pozbyć się rzeczy, dzięki którym pracuję, a nie mam ich gdzie trzymać. Lądują więc w szafie obok sukienek, koszul i ubrań rowerowych.

Inna rzecz to przekazywanie ubrań dalej. Niestety pandemia sprawiła, że popularne wymianki czy wyprzedaże garażowe są zawieszone. Mam cały stos nienoszonych już rzeczy, które miałam nadzieję sprzedać, tymczasem nawet oddawanie mi nie idzie. Może to kwestia rozmiaru, może mojego wzrostu (156 cm), może zdjęć… Pod naszym stołem od dawna stoi ikeowska torba z rzeczami do przekazania dalej. Ciągle pełna. Ubrania są w dobrym stanie, często nietanie. Jeszcze chwila i trafią po prostu do sklepu charytatywnego.

Joanna Glogaza, „Slow fashion. Modowa rewolucja” i Elizabeth L. Cline, „Ekoszafa. Ubieraj się dobrze”
Joanna Glogaza, „Slow fashion. Modowa rewolucja” i Elizabeth L. Cline, „Ekoszafa. Ubieraj się dobrze”

#7 Joanna Glogaza, „Slow fashion. Modowa rewolucja”

To, co mogę powiedzieć o książce bez namysłu, to że cenię ją za uniwersalność. Przeczytałam ją pięć lat po wydaniu, a jestem pewna, że będzie aktualna jeszcze dziesięć albo dłużej (o ile nie zabije nas katastrofa klimatyczna).

Jestem odbiorczynią bardzo wymagającą, więc część książki uznałam za nieprzeznaczoną dla mnie. Jak pisałam, mam jasno określone robienia zakupów i dla mnie liczy się nie tylko jakość, ale i pochodzenie produktu. Joanna Glogaza owszem, pisze o ekologii i etyce mody, ale to nie jest motyw przewodni jej książki. Przyznaję, że drażniło mnie czytanie o luksusie czy złotych zegarkach. Nie czuję też ciśnienia, żeby robić sobie wielką analizę, co do mnie pasuje, ani rysować mapy stylu. Moim głównym wyznacznikiem przy kupowaniu ubrań jest i zawsze będzie wygoda. Natomiast sporo rzeczy z książki stało się dla mnie inspiracją i na pewno będę teraz oglądać kupowane ubrania nieco inaczej – choćby pod kątem skręconych szwów.

Uważam, że książka jest ważna, dobrze napisana i mimo kilku lat nic nie straciła na swojej wartości. Zachęciła mnie do ponownego przeglądu w szafie. W dodatku wiem, że musi on dotyczyć nie tylko ubrań, ale też rzeczy które zabierają im miejsce.

Ciekawa jestem, jakie są Wasze problemy z garderobą – napiszcie!

Joanna Glogaza, „Slow fashion. Modowa rewolucja”
Joanna Glogaza, „Slow fashion. Modowa rewolucja”

Joanna Glogaza, „Slow fashion. Modowa rewolucja”

Wydawnictwo Znak, Kraków 2015

Może przeczytasz także:

Jaki ślad węglowy ma wojna?

Jaki ślad węglowy ma wojna?

Wojna ma ogromny ślad węglowy, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Wątpliwości natomiast wzbudza
Simona Čechová, „Franciszek z kompostu”

„Franciszek z kompostu” – książka o dżdżownicy

„Franciszek z kompostu” to książka, którą... zawsze chciałam napisać sama. Simona Čechová, słowaczka autorka książek
Kubeczek menstruacyjny w szkole

Kubeczek menstruacyjny w szkole

Czy kubeczek menstruacyjny używany w szkole to dobry pomysł? Czy kubeczek jest przeznaczony dla tak

6 thoughts on “Czytam stare książki: „Slow fashion. Modowa rewolucja””

  1. Moim największym szafowym problemem jest… wstręt do marnowania. Czytałam już wiele o szafie kapsułowej i podobnych konceptach, które w założeniu bardzo mi odpowiadają, ale póki co mam szafę pełną ubrań, których nie jestem w stanie się pozbyć. I nie chodzi o to, że wszystkie swoje ubrania jakoś szczególnie lubię, po prostu spora część jest już dość znoszona – na tyle, że mogę je jeszcze założyć bez większego wstydu, ale już komuś innemu bym ich nie przekazała. Powoli pozbywam się staroci, ale serce mi krwawi. Trochę pomogła mi pandemia – do pracy zdalnej mogę się ubrać w najgorsze wycierusy i dzięki temu już parę rzeczy ostatecznie zdarłam. Z drugiej strony nie przepadam za zakupami ubraniowymi, bo trudno mi dostać coś w moim stylu – czyli po prostu prostego, skromnego, ale też nie kompletnie z kategorii „basic” – a odkąd zaczęłam się interesować ochroną środowiska, zakupy stały się jeszcze trudniejsze…

    1. Dzięki za Twój głos! Ja też nie lubię kupowania ubrań, a teraz jesteśmy skazani dużej mierze na zakupy online… co trochę ułatwia, a trochę utrudnia :) Natomiast jeśli chodzi o pozbywanie się ubrań, nie czuję się z tym źle, jeśli trafiają w dobre ręce.

  2. Sama czytałam Slow Fashion i powiem, że lektura książka pozwoliła mi dużo zrozumieć, a także zmodernizować szafę :)

  3. Ja od zawsze kochałam czytać ale mam czasami przestoje czytelnicze teraz za to na jesień nadrabiam zaległości

  4. Nie jestem pewna, czy to pozycja dla mnie, ale tego typu tytułów chętnie szukają w bibliotece, więc uzupełnię zbiory.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CommentLuv badge