Żel aloesowy w czystej postaci można uzyskać samodzielnie z liści aloesu – to dość popularna roślina w naszych domach, która chętnie się rozrasta. Taki żel jest bardzo przydatny jako środek uśmierzający np. pieczenie przy oparzeniach, również słonecznych – dzięki swoim właściwościom pielęgnacyjnym i chłodzącym. Nie zawsze jednak mamy roślinę pod ręką, a czasem po prostu wolimy gotowy produkt. Gdy kupujemy żel aloesowy, na co zwrócić uwagę przy wyborze?

Z lat dziecięcych pamiętam na domowym parapecie żelazny zestaw: aloes na oparzenia, paprotka do oczyszczania powietrza i geranium na różne choroby. Dziś w wielu domach są to bardzo popularne rośliny. Co takiego jest w aloesie, że jego popularność nie słabnie? Oczywiście, łatwo go uprawiać, jest bardzo odporny. Dzięki magazynowaniu w liściach dużych ilości wody aloes może przetrwać nawet na pustyni. Kolczasta roślina ma tyle zalet, wykorzystywanych do pielęgnacji czy nawet jako suplement diety, że aż trudno je wymienić.

Zalety żelu aloesowego

Odpowiednio pozyskany żel można stosować bezpośrednio na skórę i włosy, możemy nim odżywiać twarz, dłonie, stopy, paznokcie. Pomoże wszędzie tam, gdzie skóra jest sucha i potrzebuje nawilżenia. Nie pozostawia lepkiej powłoki, świetnie się wchłania i daje szybkie efekty. Swoje fantastyczne właściwości zawdzięcza kompozycji witamin (A, E i C) oraz wodzie, która błyskawiczne się wchłania w skórę.

Do najważniejszych zalet żelu aloesowego zaliczamy:

• właściwości nawilżające,
• właściwości antybakteryjne,
• wspomaganie gojenia się ran,
• uśmierzanie bólu i pieczenia przy poparzeniach (także słonecznych),
• pomaganie w niwelowaniu problemów skórnych, np. trądziku.

Jaki żel aloesowy wybrać

Jeśli mamy kupić żel aloesowy, niech będzie z najlepszym składem. Przyglądałam się składom produktów różnych firm i znajdowałam w nich np. fenoksyetanol, parabeny, PEG-i czy disodium EDTA – tych składników nie chcę mieć w swoich kosmetykach.

Oczywiście jeśli mamy do czynienia z opakowaniem, gdzie producent deklaruje 99% zawartości aloesu, to te wszystkie dodatki są w ilościach naprawdę niedużych. Tylko że skład mówi o tym, jak producent podchodzi do swoich klientek i klientów, co im oferuje.

Mój wybór żelu to Pierpaoli Ekos. Produkty tej włoskiej marki opisywałam już nie raz. Skład opisuję poniżej, myślę, że Wam też się spodoba. Przeważa tu sam aloes, pochodzący z upraw organicznych. Myślę też, że cena za 200 ml jest też bardzo atrakcyjna, zwłaszcza że sam żel jest wydajny.

Żel aloesowy Pierpaoli Ekos

Gdzie kupić: >> BetterLand
Cena: 26,99 zł za 200 ml
Certyfikaty: AIAB Bio Eco Cosmetics, Vegan

Żel można stosować bezpośrednio na skórę i włosy. Ma postać przezroczystego żelu, który nie ma zapachu. Bardzo szybko się wchłania i daje natychmiastowy efekt nawilżenia.

Skład:

• Aloe Barbadensis Leaf Juice (organic) – żel z organicznego aloesu, 99% składu,
• Glycerin – gliceryna pochodzenia roślinnego,
• Xanthan Gum – guma ksantanowa, zagęstnik,
• Sodium Benzoate – konserwant dopuszczany w kosmetykach naturalnych,
• Levulinic Acid – stosowany jako konserwant, ale także składnik kompozycji zapachowych,
• Aqua (Water) – woda,
• Sodium Levulinate – konserwant dopuszczany w kosmetykach naturalnych,
• Potassium Hydroxide – konserwant dopuszczany w kosmetykach naturalnych.

Mam bardzo wysuszoną skórę i  żel sprawdza się przede wszystkim jako doraźna pomoc w nawilżeniu dłoni. Mam też dla niego inne zastosowanie!

Aloes na… rurkę?

To, co mnie szczególnie przekonało do wypróbowania żelu aloesowego, były >> zajęcia z pole dance. Niewtajemniczonym wyjaśnię, że bardzo duże znaczenie w tańcu na rurce ma pewny chwyt – nie tylko dłonią, ale też np. udami, pachą, zgięciem pod kolanem. Skóra nie może być spocona czy śliska, ponieważ tedy można po prostu zjechać z rurki albo nawet spaść.

Osoby tańczące na rurze korzystają z magnezji (hydroksowęglanu magnezu), związku chemicznego znanego bardzo dobrze w sporcie wspinaczkowym. Magnezja zapobiega poceniu się dłoni i zwiększa tarcie, dzięki czemu można lepiej chwycić się skałki – tak samo jest z rurką.

Co ciekawe, część dziewczyn, z którymi chodzę na zajęcia, używa właśnie żelu aloesowego zamiast magnezji. Dlaczego? Ponieważ jego konsystencja to właśnie lepki żel, który po wchłonięciu się zostawia na skórze powłokę mającą ciekawą właściwość. Zmniejsza tarcie i dzięki temu chwyt jest pewniejszy.

Zasada jest taka, żeby przed rurką nie używać żadnych tłustych, nawilżających balsamów, które zwiększyłyby poślizg. Żel aloesowy to jednak inna sprawa. Na zajęciach pole dance, już po rozgrzewce, smaruję ręce i nogi żelem – wcieram go aż do wchłonięcia, co zajmuje kilkadziesiąt sekund. Dzięki temu moja bardzo sucha skóra jest nawilżona i odżywiona, a jednocześnie nie przeszkadza to w ćwiczeniach. Nie rezygnuję całkiem z magnezji, ponieważ przy niektórych chwytach tylko ona daje mi pełen komfort, że się nie zsunę. Znam jednak dziewczyny, które używają wyłącznie aloesu.

A Wy używacie żelu aloesowego? Jakie macie doświadczenia?