Zakład Unieszkodliwiania Odpadów w Różannie koło Opoczna odwiedziłam dość spontanicznie, dzięki zorganizowaniu wycieczki przez Małgosię prowadzącą blog >> Inżynier w Zielonych Okularach. Relację i odpowiedzi na pytania o zakład, zebrane i spisane przez Małgosię, >> przeczytacie tutaj! Bardzo polecam Wam ten wpis jako uzupełnienie moich zdjęć (i na odwrót)!
Zwiedzanie zaczęłyśmy od rozmowy z kierownikiem zakładu Jarosławem Antoniakiem, który bardzo dokładnie odpowiadał na nasze pytania o to, jakie odpady są przyjmowane, co jest segregowane, a co zostaje na składowisku.
PSZOK i selektywne
Pierwsze, co zobaczyłyśmy, to PSZOK, czyli Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Tu odbierane są odpady takie jak zużyte oleje, opony, akumulatory, a także elektrośmieci.

To, co może przyjąć PSZOK, uzależnione jest od pozwolenia wydawanego zakładowi. Dlatego nie każdy odpad możemy tu oddać (na przykład papę – zakład w Różannie dopiero wystąpił o pozwolenie przyjmowania papy).
Obok znajdują się magazyny z już wyselekcjonowanymi odpadami, które teraz stają się surowcem wtórnym i czekają na odbiór przez recyklerów. Jakie są to surowce? Między innymi papier (mieszane gazety i tektura):

Oczywiście PET:

Tzw. chemia miękka (LDPE) i chemia twarda (HDPE):

A także – co mnie zaskoczyło, bo sądziłam, że tego się po prostu nie wybiera – folie:

Największe wrażenie: gabaryty
Zaraz za magazynami na „selekta” znajdowały się dwa usypane stosy odpadów: zielone (odbierane raz w roku np. z domków jednorodzinnych) i odpady gabarytowe. Te drugie stanowiły górę o naprawdę poważnych gabarytach – nie obeszłam jej dookoła, ale jej wielkość była znacząca. Także dlatego, że był to urobek z trzech miesięcy (przypadający głównie na pandemię), więc znakomicie widać, że ludzie z wielką przyjemnością pozbywają się mebli, zamiast spróbować dać im drugie życie.

Wszystkie te skarby (chyba że znajdzie się wśród nich jakiś zabłąkany elektrośmieć) zostaną zmielone za pomocą potężnej rozdrabniarki.

Co dzieje się dalej? Rozdrobnione odpady są przekazywane jako paliwo alternatywne, czyli spalane np. w cementowni.
W ogóle sporo z odpadów tak kończy. Również te segregowane przechodzą przez taśmę do selekcji według tworzywa, ale niestety tylko 40% z nich trafia do recyklingu. Jedną rzeczą jest nieprawidłowe segregowanie odpadów przez mieszkańców, a drugą – brak chętnych recyklerów na pewne tworzywa.

To, co nie zostanie zdjęte z taśmy, jest dzielone według kaloryczności (czyli tego, ile dżuli można uzyskać z masy tych odpadów). Mniej kaloryczne idą na składowisko, bardziej kaloryczne, powyżej 6 MJ na tonę, do spalenia.
Odpady zmieszane od razu idą na rozdrabniarkę, przechodzą przez sito z otworami 8 cm, a potem są dzielone na te do spalenia, do kompostowania i do składowania. To, co wychwyci elektromagnes, może iść do recyklingu. Drugie sito ma otwory 2 cm i służy do przesiewania skompostowanych odpadów.

Kompostowanie odbywa się w specjalnych rękawach, niestety są tu zarówno odpady bio, jak i zmieszane. To, co powstaje w wyniku kilku tygodni takiego kompostowania, nie nadaje się do nawożenia roślin. Można tego użyć jedynie do budowy skarpy składowiska odpadów. W takim kompoście znajdziemy na przykład drobne elementy plastiku.

A tak wygląda rękaw do kompostowania odpadów:

Myślę, że taka wycieczka powinna być absolutnie obowiązkowa dla wszystkich. To moje pierwsze zetknięcie się z jakimkolwiek składowiskiem odpadów od tej strony. Nawet jeśli część odpadów umiemy zagospodarować, to ile z nich wędruje do spalenia lub na górkę śmieciową? Czy naprawdę musimy wszystko wyrzucać, a potem kupować od nowa?
Jeśli odwiedziliście kiedyś jakiś zakład utylizacji odpadów, koniecznie napiszcie, gdzie to było. A jeśli dotąd nie widzieliście, dokąd wędrują Wasze odpady, polecam sprawdzić. I może zobaczyć na własne oczy?
Ja muszę w końcu zrobić porządek i wywieźć do pszoku. Niestety, ale takie śmieci się tworzą, choć wolałabym ich uniknąć…
Przykre to jest :( Inna sprawa, że dużo zależy od jakości przedmiotów – starego mebla z klasą z dobrej jakości drewna nikt nie wywali, co najwyżej sprzeda lub odda jak się nie podoba. A masówa ze sklejki leci do śmietnika. Zamiast np kupować najtańszy stół z byle czego, warto odkładać dłużej i kupić porządny drewniany stół, z sklepu lub drugiej ręki, który posłuży lata, a nawet gdy się znudzi, ktoś inny chętnie da mu nowy dom.
My z kolegą kilka razy zaglądaliśmy do PSZOKU w celu szukania fajnych rzeczy. Upolowane: wiklinowe pojemniki (po jakimś warzywniaku – mam w nich legowiska dla kotów), stary stół i komódka, naczynia (np. w misie żaroodpornej mam poidło dla ptaków) i inne. Przypomniałaś mi, że dawno nie byliśmy! ;)
Słyszałem o tym zakładzie. Ciekawa relacja. A to nie wybierają wielomaterialowki nie ma chętnych na odbiór tylko na RDF idzie? Rozumiem że folia zbierana jest osobno transparentna a osobno kolorowa?
Masz rację, taka wycieczka powinna być zorganizowana w każdej szkole…
Bardzo ciekawy wpis, bo też nie byłam na takiej wycieczce.
Do takich miejsc powinno się prowadzić młodzież, dzieci. Uświadamiać, uczyć.
Nasz planeta to nie dziura bez dna.
Segregacja odpadów to sprawa priorytetowa.
O tym zakładzie nie słyszałam, ale o innych tego typu tak.
Pozdrawiam:-)
Mega pomysł na wycieczkę. Powinni ten wpis przeczytać nauczyciele i zabrać tam dzieciaki.
Świetnie, że mogłaś to zobaczyć z bliska i że tak wiele rzeczy poddawanych jest recyklingowi i obróbce wtórnej! To daje nadzieję na przyszłość!