Kto jeszcze pamięta o hygge? Czyli odnajdowanie szczęścia w drobnych przyjemnościach po duńsku… Kilka lat temu to słowo opanowało internet, pojawiły się piękne książki z hygge w tytule, a hyggowanie miało dać nam nową jakość. Dobrze pamiętam wybuch popularności hygge – spektakularny i, jak to najczęściej bywa, dość krótkotrwały. Kto dziś po czterech latach wraca do tych książek? Chyba tylko ja…
„Hygge. Duńska sztuka szczęścia” to książka, która w pierwszej chwili złapała mnie na swój wygląd. O – pomyślałam – może będzie tu coś o skandynawskim minimalizmie? Jednak hygge to nie minimalizm. Szybko zorientowałam się, że mam do czynienia ze sztucznie nadmuchanym trendem. Idea, która narodziła się w Danii w XIX wieku, nagle zabłysła jako odkrycie 2016 roku?
Trzymam się z dala od takich „nowości” – w tym wypadku poczekałam cztery lata, zanim przeczytałam książkę na temat duńskiej sztuki szczęścia. Czy lektura przetrwała próbę czasu?
Co tydzień piszę o jednej książce – nienowości – w ramach mojego wyzwania Czytam stare książki.
Podejmij wezwanie: czytam stare książki. Małgorzata Rogala, „Punkt widzenia”
#11 Marie Tourell Søderberg, „Hygge. Duńska sztuka szczęścia”
Na dobrą sprawę książka jest uniwersalna, bo nie opowiada o jakimś konkretnym czasie i powinna być ponadczasowa. Można ją przeczytać latem i zimą, dziś i za pięć lat. Pozostaje pytanie: po co.
Książka została wydana bardziej jak album i to niestety dość niewygodny do czytania. Większość powierzchni kartek zajmuje biała przestrzeń. Teksty są małą czcionką skupione na środku strony, więc czytanie wymaga wysiłku. Są też oczywiście zdjęcia, też w większości za małe, żeby móc cieszyć nimi oko.
Czy jedna z wielu książek o hygge (innych nie czytałam) ma jakąś wartość oprócz bardzo estetycznej okładki? Myślę, że można ją sobie spokojnie wypożyczyć na dwa dni, żeby poznać duński sposób na szczęście, a potem oddać i zapomnieć. Sama nie znalazłam tu żadnych odkrywczych inspiracji, rozczarowała mnie jakość zdjęć, a wszystkie porady znajdę na Pintereście. Może dla niektórych czytelniczek i czytelników osobiste opowieści, jak wygląda życie w Danii i co jest ważne dla Dunek i Duńczyków mogą być ciekawe – wypowiadają się tu najróżniejsze osoby, w tym znana aktorka czy autorka książek o wnętrzach, ale też po prostu zwykli ludzie. Jak już wspomniałam, sposób kompozycji tekstu naprawdę zniechęca do dłuższego czytania, więc trzeba mieć trochę samozaparcia, żeby przeczytać całość.

Lektura mogła być atrakcyjna w momencie, kiedy trend stał się popularny i wszyscy chcieli się dowiedzieć, jak żyć według Duńczyków. Miała swoją dodatkową wartość dzięki chwilowej modzie, bez niej pozostaje poradnikiem o życiu jak każdy inny.
Książka na pewno nie zagrzeje u mnie miejsca, bo nikt w naszej rodzinie nie jest grupą docelową duńskiego szczęścia w takiej formie.
Marie Tourell Søderberg, „Hygge. Duńska sztuka szczęścia”
Wydawnictwo Insignis, Kraków 2016
Pamiętacie fenomen hygge? A może macie inną opinię o książce Marie Tourell Søderberg? Napiszcie!
Ja często wracam do starych książek.
Jasne, że pamiętam Hygge i książki o tym stoją również i u mnie na półce :)
Pamiętam doskonale ten szał! Był on tylko chwilowy, niestety. A te drobiazgi, są nam potrzebne!
Co do starych książek, sama je uwielbiam czytać. A nawet takie, które się rozpadają. I kocham ich zapach!
Uwielbiam tę książkę! Często do niej wracam!
To była taka chwilowa moda, ciekawe doświadczenie kulturowe, ale nie pasuje do polskiego, nieco rozbuchanego stylu.