„Czas Czerwonych Gór” to książka, która nieoczekiwanie przeniosła mnie do samego środka Azji, do kraju, o którym do tej pory wiedziałam bardzo niewiele: Mongolii. Sięgnęłam po tę lekturę bez żadnych oczekiwań, zwłaszcza że napisała ją Czeszka Petra Hůlová – nie znam jej twórczości, wszystko było dla mnie niespodzianką. Zaledwie kilka skąpych zdań naprowadziło mnie na trop ogromnego problemu Mongolii, jakim jest smog, śmieci i zmiana klimatu.
O książce piszę w ramach wyzwania Czytam stare książki.
Podejmij wezwanie: czytam stare książki. Małgorzata Rogala, „Punkt widzenia”
Mongołowie są ludem koczowniczym, który we krwi ma przemieszczanie się razem z wypasanymi stadami zwierząt. Wypracowane przez wieki tradycje pozwalały przetrwać ludziom zarówno podczas gorących lat, jak i mroźnych zim. To nie jest lud, który żył w miastach – a teraz szacuje się, że Ułan Bator (stolicy Mongolii) mieszka ponad 1/3 ludności! Z czego spora część w ogromnym ubóstwie.

Ułan Bator to najzimniejsza stolica na świecie, zimą temperatura spada do –30°C, choć z powodu zmian klimatu temperatury się podnoszą. Pamiętajmy, że miasto to nie tylko bloki mieszkalne, ale też jurty poustawiane na przedmieściach jako stałe domy. W tych jutrach mieszkają najbiedniejsi, którzy muszą czymś rozgrzewać swoje siedliska. Używają do tego wszystkiego, co się da. O tym, jak wielkim problemem jest smog w stolicy Mongolii, >> przeczytacie tutaj.
#13 Petra Hůlová, „Czas Czerwonych Gór”
Historia opowiadana z perspektywy pięciu kobiet – matki, trzech córek i wnuczki – mogłaby się wydarzyć wszędzie, gdzie marzenia o lepszym życiu, wyrwaniu się „ze wsi” do miasta, zderzają się z brutalną rzeczywistością. Mongolska wieś nie przypomina w niczym naszej, polskiej. To bowiem na surowych stepach, w tradycyjnych jutrach żyją bogaci posiadacze wielkich stad zwierząt. W mieście zaś skupiają się największe problemy państwa, które leżąc między dwiema potęgami (Chinami i ZSRR, teraz Rosją) próbowało w XX wieku walczyć o suwerenność. Ulegało jednak nieustannym wpływom, czego przykładem jest Ułan Bator, nazywane najbrzydszą stolicą świata, zbudowaną według radzieckich wzorców.

Śmieci, które przyszły z „cywilizacją”
Kiedy bohaterki „Czasu Czerwonych Gór” przenoszą się z rodzinnej jurty do miasta, ich życie ulega całkowitej zmianie. Podczas gdy mieszkanie na stepie polega na byciu we wspólnocie, dbaniu o rodzinę i pielęgnowaniu tradycji, w mieście każdy zdany jest głównie na siebie. Dwie siostry – Dzaja i Nara – wspierają się, jak mogą, obie jednak żyją z pracy seksualnej, jedynej, jaką udało im się utrzymać. Powoli otwierają im się oczy i widzą, że nikt z krewnych nie prowadzi w mieście szczęśliwego życia. Bieda, patriarchalizm i alkoholizm są tu potęgowane przez brak perspektyw na poprawę sytuacji.
Przenoszone są zwyczaje z jurty do miasta, które przecież zostało zbudowane jako ciąg blokowisk na modłę radziecką. Mongołowie jako lud koczowniczy nie widzieli potrzeby w budowaniu choćby śmietników, bo nie znali śmieci. Do czasu.
Szarceceg wyrzuciła resztki jedzenia przez okno i powiedziała, że mam się zbierać, pójdziemy razem czegoś poszukać. (s. 53)
Cywilizacja zachodnia przyniosła koczowniczemu ludowi nieoczekiwany nadmiar. Najmłodsza bohaterka książki (urodzona w mieście) skarży się w pewnej chwili na jedzenie w jurcie, bo przywykła do miastowych parówek z puszki. Tradycyjne jedzenie nie wymaga opakowania, przyrządza się je z mleka, mięsa, łoju. Puszki po herbacie służą do przechowywania rzeczy.
Na przykład my w Mieście plastikowe torby z puszkami po sprajcie, butelkami po wódce i resztkami jedzenia wyrzucamy przez okno, ale u babki wszystko piętrzyło się koło geru jak mury obronne, które musiałam za każdym razem pokonywać z zaciśniętymi zębami, taki był smród. (s. 187)
(Inną rzeczą jest mongolska tradycyjna dieta, bardzo tłusta i obciążająca wątrobę. Jedna z bohaterek przez wiele lat cierpi na woreczek żółciowy, ale nie chce zrezygnować z jedzenia, jakie zna).
W artykule „Kojarzona z biedą Mongolia jest bajecznie bogata” Rafał Ostrowski w 2008 roku pisze:
Obcokrajowcy narzekają na zaśmiecone ulice Ułan Bator, na sterty plastiku i szkła walającego się po stepie, na niedbałość Mongołów i brak nawyku wyrzucania odpadów do pojemników. Trzeba jednak zrozumieć, że w jurcie nigdy nie było śmieci, nie było nawet śmietnika. Wszystko, co nie było dłużej przydatne, służyło jako opał i było kładzione razem z drwami przy piecu. Nie było aluminiowych puszek, butelek, plastikowych opakowań i toreb. Śmieci i śmietniki to nowość sprowadzona z zewnątrz.
>> Artykuł przeczytacie tutaj.
Smutek na stepie
Całą książkę czytałam z bardzo smutną refleksją. Względne szczęście znalazła tylko jedna z bohaterek, która została z rodziną i pielęgnowała tradycyjne obyczaje. Jednak już jej dzieci nie wydają się tak chętne do kontynowania tego wyboru.
W dodatku wszystkie elementy opowieści są przeniknięte nieuchronnym złem – tak, jak rozumiemy je w naszej części świata. Jestem pewna, że skoro autorką książki jest Czeszka, ułożyła swoją opowieść z myślą o podkreśleniu wad każdego wyboru. W mieście przemoc, patriarchalizm, alkoholizm, a nawet kazirodztwo nie są w żaden sposób ukarane ani piętnowane. Czy jednak inaczej jest pod dachem jurty? Może dzieje się to w mniejszym stopniu, bo więzi między ludźmi są mocniejsze. A jednak i na stepie alkohol, bicie kobiet, zdrada małżeńska, a nawet kazirodztwo są i pewnie będą wplecione w życie.
To ogromnie smutna książka, która nie daje nadziei. Kto zostanie w stepie, musi słuchać tradycji, które niosą ze sobą sporo przemocy. Kto idzie do miasta, musi mierzyć się z pokusami, niebezpieczeństwami, a przede wszystkim sam o siebie zadbać. Tu rozpadają się rodziny i nie ma nic pewnego. Powrót do jurty to z kolei powrót do hierarchii i ciężkich wspomnień. Co może się stać, żeby wyjść z tego zaklętego kręgu?
Petra Hůlová, „Czas Czerwonych Gór”
WAB, Warszawa 2007
Zdjęcie główne: jacqueline macou z Pixabay z moim zdjęciem okładki książki.
Ojej, jestem zaintrygowana. Nie słyszałam wcześniej o tej pozycji, ale teraz myślę, że poszukam w bibliotekach, czy ją mają.
Zachęcam, ja aż sprawdzę, czy wyszło po polsku coś innego tej autorki. To był jej debiut, więc może kolejne dzieła będą nawet lepsze?
Nie znam tej książki, jednak czuje, że to nie są moje klimaty.
Nie czytałyśmy chyba żadnej książki o Mongolii, a i twórczość tej autorki jest nam nieznana.
Pojedztam.pl ostatnio pisze o…Apartamenty Nowy Rynek w Bydgoszczy. Czy warto tutaj nocować?
Historia wydaje się bardzo ciekawa, bardzo lubię czytać o mało znanych mi społeczeństwach
Sylwia+B ostatnio pisze o…Czytelnicze podsumowanie roku 2020
Niewątpliwie zdecydowanie bardziej mógłbym sięgnąć po nią niż zdecydowanie częściej polecane przez kobiety romanse ;)
Nie zgodzę się, że kobiety „zdecydowanie częściej” polecają romanse. Kobiety polecają to, co im się podoba. Tak samo mężczyźni. Kategoryzowanie jest krzywdzące.
Uwielbiam tę książkę! To mój top!