Argania Spinosa to niezwykłe drzewo, które spotkamy jedynie w Maroku i sporadycznie w południowej Hiszpanii. Próby sadzenia drzew arganowych w innych rejonach świata spełzły na niczym, dlatego olej pozyskiwany z ich owoców jest niezwykle cenny. O jego właściwościach od zawsze wiedzieli Berberowie, rdzenny lud Afryki Północnej.

W Maroku byłam w 2005 roku, kiedy jeszcze olej arganowy zwany marokańskim złotem był u nas nieznany. Dziś jego obecność w kosmetykach nie wzbudza zdziwienia, choć moim zdaniem wciąż mało o nim wiemy. Na przykład to, że drzewa arganowe mogą żyć nawet 450 lat i rosną w miejscach wydawałoby się pozbawionych wody – głębokie korzenie sięgają jednak wód gruntowych. Podobno tajemnica niemożliwości posadzenia drzew w innym miejscu na świecie polega właśnie na skomplikowanym systemie korzeni.
Widok kóz na drzewie arganowym to norma – zwierzęta te uwielbiają wyskubywać owoce z gałązek, natomiast największy klejnot – ziarna – wypluwają (niektórzy twierdzą, że czasem też zjadają i oddają następnie w niestrawionej postaci).

Jeszcze nie tak dawno cała produkcja olejku arganowego odbywała się ręcznie. Zbierano owoce lub oskubane przez kozy ziarna i ręcznie, na zimno, tłoczono olej. Zważywszy na to, że drzewa rosną na obszarze uznanym za ekologicznie czysty, a produkcja oleju odbywała się metodami tradycyjnymi, otrzymywany produkt był naprawdę cenny, ponieważ wymagał sporo nakładu pracy. Dziś tłoczy się go również maszynowo. Chciałabym wierzyć, że Marokańczycy są zatrudniani przy produkcji oleju arganowego zgodnie z zasadami sprawiedliwego handlu – jednak jeśli chcemy mieć pewność, że kupujemy produkt, przez który nikt nie był wykorzystywany, szukajmy znaczka FT (na przykład u Biosprawiedliwych). Sama używam olejku Etja, z certyfikatem organic.

Olej wykorzystywany jest do celów spożywczych i kosmetycznych, jednak my znamy go raczej jako składnik kremów czy maseczek (polecam peeling kawowy domowej roboty!). Nie słyszałam, żeby w Polsce ktoś gotował z tym olejem – jest chyba za drogi, a jego właściwości, choć cenne (NNKT, obniżanie poziomu cholesterolu, wzmacnianie odporności), łatwo znaleźć w tańszych olejach.

A więc mamy kolejny olej, który pozyskiwany w naturalny sposób (na zimno, nierafinowany) nadaje się do jedzenia i do smarowania. Takie kosmetyki lubię!