Mamy lipiec, w całorocznym wyzwaniu 5xO czas na temat transportu, podróży, przemieszczania się. Zaczynamy od transportu autobusowego w Warszawie, gdzie – tak się składa – pracują moi znajomi. Żeby było ciekawiej, jedno z nich jest kobietą, macie więc niepowtarzalną okazję przeczytać wywiad z kierowczynią autobusu. I wreszcie zaspokoicie ciekawość, dlaczego czasem autobusy się spóźniają, stoją w korkach albo nie mogą odjechać z przystanku.
Podróżowanie transportem publicznym to najefektywniejsza i najbardziej ekologiczna metoda przemieszczania się. Wprawdzie rower jest mniej emisyjny (CO2), ale dla większości ludzi przemieszczanie się nim na duże odległości z bagażami stanowi problem. Tymczasem dobrze zorganizowana komunikacja publiczna służy pasażerom o wiele wydajniej niż transport indywidualny. Jak przeczytacie dalej, do autobusu może wsiąść nawet 200 zdeterminowanych pasażerów. Ci sami pasażerowie, nawet jeśli jechaliby parami, zajęliby 100 aut. Co za marnotrawstwo benzyny, miejsca, świętej przepustowości!
Zbiorowy transport publiczny
Przyzwyczailiśmy się traktować transport publiczny jak zło konieczne, jak dopust boży i ostateczność. Kojarzymy go z zapchanym metrem, wiecznie spóźniającymi się autobusami, tramwajami z wysokimi stopniami. Tymczasem, choć nie zdajemy sobie sprawy (sama do niedawna o tym nie myślałam), zbiorowy transport publiczny to także pociągi, statki, samoloty – wszystkie środki transportu, które są ogólnodostępne. Po drugiej stronie jest transport indywidualny (samochody, rowery, prywatne odrzutowce itd.).
Transport publiczny jest dobrem wspólnym, choć czasem znajduje się w całkowicie prywatnych rękach. Nie jest jednak dostępny w równym stopniu dla każdego: barierą bywają pieniądze, które dzielą pasażerów na lepszych (biznesowych), gorszych (second class) i niepasażerów, których nie stać na bilet.
Na szczęście zbiorowy transport publiczny w Warszawie rozwija się w kierunku egalitarności, nawet jeśli niektórzy uważają, że bilety są strasznie drogie (4,40 zł za 75 minut jazdy przesiadkowej, 3,40 zł za 20 minut). Od niedawna bezpłatne przejazdy mają uczniowie szkół podstawowych i znikających już gimnazjów. Mają je też seniorzy po 70. roku życia. W ogóle zniżek jest sporo – >> tu znajdziecie spis – ale najbardziej cieszy punkt, kto przykładowo jeździ za darmo:
Osoby urodzone w środkach lokalnego transportu zbiorowego w m.st. Warszawie organizowanego przez Zarząd Transportu Miejskiego
Kobiety, rodźcie w tramwajach!
Kierowniczka dużego mobilka i Kod 95, czyli rozmowy o warszawskiej komunikacji autobusowej
Moimi rozmówcami są Basia i Wojtek (znany jako >> Kod 95), codziennie przemierzający za kółkiem warszawskie ulice, aby rozwieźć pasażerów w najdalsze zakątki stolicy. Przekonajcie się, że ich praca w dużym stopniu zależy od tego, jak inni zachowują się na drodze czy przystanku. Może jako kierowcy zaczniecie częściej wpuszczać autobus przed siebie? A jako pasażerowie przestaniecie złościć na spóźnienia? A najlepiej, kiedy kierowcy staną się pasażerami i autobusy (tramwaje i rowery) będą miały miasto dla siebie.
Jak długo pracujecie jako kierowcy autobusów? Czym jeździcie? Jakie linie obsługujecie?
Basia: Pracuję jako kierowca autobusu 4 miesiące, obsługuję najróżniejsze linie. Zaczynałam od najmniejszego dziewięciometrowego Solarisa, teraz jeżdżę dwunastometrowym autobusem. Jak nabiorę wprawy i zacznie mnie to nudzić, to poproszę o szkolenie na autobus przegubowy.
Wojtek: Pracuję w MZA pół roku, od stycznia 2018. Jeżdżę wszystkimi wozami, które są do dyspozycji zakładu R-1 Woronicza. Nie prowadziłem tylko elektrycznego, przegubowego Solarisa. Podobnie z liniami – systematycznie poznaję wszystkie obsługiwane przez nasz zakład. Moje ulubione trasy to wszelkie linie podmiejskie, kiedy na przerwie można udać się do pobliskiego lasu. Jak dotąd moją faworytką jest linia 119 – nie jest to co prawda linia podmiejska, ale kraniec Wiśniowa Góra znajduje się w samym środku pełnego świergotu ptaków lasu.
Czy warszawskie autobusy są nowoczesne i przystosowane do osób z niepełnosprawnościami?
Basia: Tak, wszystkie autobusy są niskopodłogowe. Moim obowiązkiem jest obniżenie autobusu (czyli zrobienie tak zwanego „przyklęku”) dla osoby z wózkiem dziecięcym czy o ograniczonej możliwości poruszania się. Jest też rampa, którą rozkładam dla osoby na wózku inwalidzkim – jeśli potrzebuje pomocy, to oczywiście ją wprowadzam.
Obecnie wszystkie autobusy w mojej zajezdni mają klimatyzację, na bieżąco jest sprawdzany ich stan techniczny. Mam obowiązek zgłaszania każdej usterki i mechanicy na nocnej zmianie ją usuwają (jeśli nie wymagała natychmiastowego sprowadzenia autobusu do zajezdni). W przypadku awarii uniemożliwiającej dalszą jazdę jest podstawiany zapasowy autobus, a kierowca odprowadza uszkodzony.
Wojtek: Wszystkie autobusy w Warszawie są przystosowane do obsługi osób z niepełnosprawnościami, wszystkie są niskopodłogowe i mają funkcję „przyklęku”, czyli obniżania prawej strony. Nie wszystkie są jednak nowe – u nas na zakładzie jest kilka prawie 18-letnich autobusów Solaris Urbino 15, tzw. deskorolek, ale one też posiadają funkcję przyklęku. Autobusy charakteryzują się znacznie większą trwałością od samochodów osobowych, poza tym są na bieżąco remontowane. W starszych egzemplarzach nie ma klimatyzacji i czasem szwankują jakieś systemy, ale wszystkie podstawowe układy niezbędne do bezpiecznej jazdy muszą być sprawne przed wyjazdem na miasto – kierowca za każdym razem, codziennie, sprawdza to osobiście.
W przypadku osób poruszających się na wózku kierujący powinien upewnić się, czy pasażer nie potrzebuje pomocy. Raz będzie trzeba otworzyć rampę (wózek elektryczny zawsze wymaga tej operacji), innym razem wystarczy pomóc „wskoczyć” takiej całkiem zwinnej osobie na wózku na pokład, a czasem samo opuszczenie podłogi pozwoli osobie na wózku na samodzielne dostanie się i wydostanie z pojazdu.
Kierowca ma obowiązek pomóc każdej osobie, która ma problemy z poruszaniem się. Z tego, co wiem, regulamin nie nakazuje w każdym przypadku opuścić podłogi dla osoby z wózkiem dziecięcym. Ja staram się to zawsze robić, gdy widzę osobę mającą zamiar z wózkiem wsiąść, gorzej przy wysiadaniu – często w tłumie innych pasażerów nie widać, że wysiada akurat osoba z dzieckiem. W miejscu, gdzie należy przewozić wózek, znajduje się przycisk, którego naciśnięcie powoduje wyświetlenie na pulpicie kierowcy odpowiedniej ikony. Widząc ten piktogram, kierowca nie będzie miał wątpliwości, że należy opuścić podłogę, zachęcam do korzystanie z tego przycisku.
Ile osób wejdzie do Waszych autobusów?
Basia: Wejść może tyle, ile się zmieści. Teoretycznie jest tabliczka określająca ilość miejsc siedzących i stojących oraz miejsc dla wózków dziecięcych i inwalidzkich, ale to tylko przepis i pasażerowie nie są zdyscyplinowani. Próba odmowy przewozu na przykład czwartego wózka z dzieckiem kończy się awanturą.
Wojtek: Teoretycznie każdy pojazd ma tabliczkę informacyjną o liczbie miejsc siedzących, stojących oraz dla osób na wózku inwalidzkim. W najdłuższych, 18-metrowych wozach, jest to grubo ponad 100 miejsc. Podam jako ciekawostkę, że wg norm średnia waga pasażera z bagażem to około 70 kg, więc autobus może zabrać teoretycznie około 10 ton „bagażu”. W praktyce sądzę, że w szczycie do takiego przegubowca jest w stanie wejść 200 osób, ale to tylko moje domysły.
Czy kierowanie autobusem jest przyjemne? Co lubicie w swojej pracy?
Basia: Kierowanie autobusem to bardzo przyjemna sprawa, zwłaszcza wczesnym rankiem, gdy nie ma korków i jest niewielu pasażerów. Najbardziej lubię w tej pracy obserwację pogody, ludzi i przyrody (jeśli w warunkach miejskich się zdarzy zielony kawałek). Najwięcej można się napatrzeć na liniach podmiejskich, najbardziej mi odpowiadają. Jeśli chodzi o pogodę, to moją ulubioną jest burza, kiedy deszcz bębni o szyby, jadę, rozchlapując kałuże, wycieraczki robią szur, szur. Za każdym razem pieję z zachwytu, widząc nadciągające czarne chmury.
Wojtek: Najważniejsza rzecz, którą daje mi ta praca, to spokój. Po kilkunastu latach pracy w zawodzie architekta potrzebowałem odpoczynku i tu właśnie to dostaję. Zaczynam pracę w momencie przekroczenia bramy zakładu, tudzież przednich drzwi autobusu, i kończę wraz z opuszczeniem go. Nawet jeśli poza pracą myślę o niej, to nie mam z tego powodu stresu.
Bardzo lubię prowadzić autobus. Relaksuje mnie to, nawet jeśli stoję w korku (mam płacone od czasu pracy, nie od przejechanych kilometrów). Dziwię się wtedy trochę pasażerom i tym bardziej kierowcom osobówek, które stoją całymi setkami wokół mnie – przecież często szybciej jest przejść dany odcinek pieszo, nie mówiąc o rowerze, ale takie sytuacji są tylko w określonych miejscach i porach dnia. Dodam jeszcze, że niestety często w wyniku korków lub wręcz zatorów drogowych powstają tak duże opóźnienia, że niektóre kursy się nie odbywają. Przerwy międzykursowe nie są w stanie zrekompensować (kosztem odpoczynku kierowcy!) opóźnień i dyspozytor lub Centrala Ruchu decyduje, że dana brygada wyjeżdża w trasę zamiast innej, też kolosalnie opóźnionej.
Wyjawię też, że w tej pracy podoba mi się to, że wreszcie mam na koncie regularną, pewną wypłatę. W Polsce tematem tabu są zarobki, ale ja szczerze przyznam, że pensja kierowcy, wraz ze wszystkimi dodatkami, które uda mi się uzyskać w zupełności zaspokaja moje oczekiwania finansowe. Po ostatnich podwyżkach dostaję na rękę około 4000 zł.
A za czym nie przepadacie?
Basia: Nie lubię oczywiście korków i kierowców wciskających się bezczelnie przed autobus (próba uniknięcia kolizji w tej sytuacji może skończyć się poprzewracaniem pasażerów). Męczące są też duże potoki pasażerów, gdy nie widać, kto wsiadł, a kto wysiadł, przypominanie sobie po sygnale zamykania drzwi, dobieganie do odjeżdżającego już autobusu i walenie w szybę. To powoduje duże opóźnienia, ale ludzie widzą w tym tylko winę kierowcy, wyobrażają sobie chyba, że pojechałam sobie na lody w trakcie kursu.
Moja płeć wzbudza też różne reakcje – od entuzjastycznych, po komentarze, że baba prowadzi. Widok kobiety za kierownicą takiego kolosa to wciąż sensacja – na początku te wszystkie interakcje ze zdziwionym społeczeństwem były bardzo męczące, teraz przestałam się tym przejmować.
Wojtek: Jedna z gorszych rzeczy, która przeszkadza mi w tej pracy, to zapach tytoniu. Czasem do autobusu wsiada, na dodatek pierwszymi drzwiami, pasażer, który przed samym wejściem wyrzuca na chodnik niedopałek papierosa i potem rozsiewa po całej kabinie zapach „popielniczki”.
Czy autobusy mają duże fory na warszawskich ulicach? Jak się jeździ buspasami?
Basia: Tak, autobusy są uprzywilejowane. Kierowcy osobówek ewidentnie boją się większych. Wzrasta też chyba świadomość, bo często błyskają mi światłami z daleka na znak, żebym wyjeżdżała z zatoki.
Z tego co widzę, to buspasy istnieją tylko w teorii. Kierowcy nie reagują nawet na przeganianie klaksonem, jadą dalej. Obsługiwanie przystanków to też trudna sprawa, przyjęło się, że jest to miejsce postojowe na chwilę i już w zasadzie przyzwyczaiłam się, że jest to kwestia umowna, którą czasem da się wymusić, ale nie ma sensu się denerwować.
Wojtek: Jeśli chodzi o fory, to masa robi swoje. Zwykle nie mam problemu ze zmianą pasa i nie czekam zbyt długo na wypuszczenie z zatoki przystankowej, aczkolwiek w weekendy jest z tym gorzej, prawdopodobnie w powiedzeniu o niedzielnych kierowcach jest trochę prawdy.
Jeśli zaś chodzi o buspasy, to tutaj już nie jest tak wesoło. Kierujący nie tylko po prostu nimi jadą, ale także nieprawidłowo włączają się do ruchu na swój pas np. z dróg wewnętrznych. Na buspasie przy takich wyjazdach są namalowane linią przerywaną łuki, które wyznaczają kierowcom włączającym się do ruchu ich tor jazdy. Kierujący chyba nie zdają sobie z tego sprawy i włączają się na buspas, by zaraz potem na nim stanąć, czekając na to, aż ktoś ich wpuści na pas dla „cywili”, czym skutecznie blokują autobusy. Podobnie wygląda sprawa z buspasem, który zamienia się w pas do skrętu w prawo. Można na niego wjechać dopiero za tabliczką „buspas – koniec” ale większość kierujących ignoruje ten przepis i także blokuje autobusy.
Jak odnoszą się do Was kierowcy innych pojazdów? Czy macie ten komfort, że raczej nikt nie próbuje się wepchnąć przed autobus?
Basia: Kierowcy innych pojazdów najczęściej przeżywają szok (na przykład na światłach), kiedy odwrócą głowę i zobaczą, że nie prowadzi facet. Bardzo często się wpychają, nie respektują tego, że odstęp utrzymywany przeze mnie od innego pojazdu to odległość na bezpieczne i łagodne hamowanie dla pasażerów, a nie zaproszenie do zmiany pasa.
Wojtek: Niestety, miałem kilka przypadków wepchnięcia się kierującego tuż pod maskę, co skutkowało koniecznością nagłego hamowania. Na szczęście nie miałem jeszcze żadnego „przewrócenia” na wozie, ale musiałem przepraszać pasażerów mimo, że sytuacja nie wynikała z mojej winy. Są to jednak rzadkie sytuacje, szczerze mówiąc, zanim zacząłem tę pracę, słuchając wykładów przygotowujących mnie do egzaminów, wydawało mi się, że może być gorzej.
Kto jeździ w Warszawie komunikacją miejską? Czy widzicie przeważający typ pasażerów?
Basia: Jeżdżą wszyscy. Nie ma reguły. Rano jest napór ludzi pracujących i uczniów, mniej więcej od 10 rano zaczyna się potok emerytów jadących po zakupy i do lekarzy. Dlatego linie objeżdżające starsze osiedla, bazarki i dyskonty często są trudne w obsłudze ze względu na wydłużony czas wymiany pasażerów na przystankach.
Wojtek: Mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że komunikacją publiczną jeżdżą wszyscy. Od bezdomnych, po eleganckich ludzi biznesu, od niespełna dziesięciolatków (mówię o podróżowaniu bez opiekunów), do osób w bardzo podeszłym wieku. Dodam przy okazji, że wielokrotnie widziałem sytuacje, jak młody mężczyzna pomaga zupełnie obcej dla niego staruszce z torbą na kółkach, tak zwaną torbą emerytką. Oczywiście autobusami podróżują ludzie różnych narodowości, do tej pory nie spotkałem się z nieprzyjemną sytuacją. Wiozłem kiedyś bardzo pijanych, wrzeszczących kibiców jednego z warszawskich klubów piłkarskich. W pewnym momencie do autobusu wsiadł młody, czarnoskóry chłopak – wydawałoby się, że to idealna sytuacja do powstania konfliktu, jednak nic z tych rzeczy, wszyscy dalej grzecznie jechali.
Czy zdarza się Wam wozić powietrze?
Basia: Zdarza mi się wozić powietrze, ale tak bywa i nie zastanawiam się nad tym. Najczęściej w weekendy wczesnym rankiem, zarówno na liniach przebiegających przez centrum, jak i liniach podmiejskich.
Wojtek: Zdarza się wozić powietrze, ale tego nie da się uniknąć. Czasem jednym kursem przewiozę łącznie 15 osób, ale na następnym kółku ludzie ledwo mieszczą się do środka. Tak już musi być, nie ma autobusów z gumy. Są pewnie takie linie, które zawsze bywają puste, ale przewoźnicy nie są w stanie zapewnić aż takiej różnorodności taboru pod względem pojemności.
Czy widzicie jakieś szczególne problemy związane z brakiem kultury na drodze, brakiem obycia pasażerów, potrzebą edukacji?
Basia: Typowo polskie jest przekonanie, że to ja jestem najlepszym kierowcą i inni mogliby się ode mnie uczyć. Tymczasem w każdym momencie może zdarzyć się błąd – czy to mój, czy innego uczestnika ruchu drogowego. Nie ma zupełnie pokory i świadomości, że jesteśmy tylko ludźmi i mamy ograniczenia w zdolnościach psychofizycznych. Standardowo gadanie przez telefon przy uchu zamiast przez zestaw słuchawkowy, grzebanie w nim podczas jazdy, brak sygnalizacji manewrów, brawurowa jazda.
Jeśli chodzi o kulturę pasażerów, to ona nie istnieje. Wszystko jest możliwe – jesteśmy narodem egoistów i w przestrzeni publicznej nie liczy się nikt oprócz mnie. Uważam, że akcje edukacyjne to wyrzucanie pieniędzy w błoto, należałoby się skupić na egzekwowaniu kar i dyscyplinowaniu pasażerów, tłumaczenia niestety trafiają w próżnię.
Wojtek: Ogólnie można powiedzieć, że to, co się widzi z tej trochę większej wysokości, siedząc na miejscu kierowcy autobusu miejskiego, woła o pomstę do nieba. Często można zaobserwować na drodze sytuacje niemal jak z gry GTA. Kierujący osobówkami (ale nie tylko, kierowcy pozostałych pojazdów też mają trochę za uszami) z ogromną prędkością, bez sygnalizowania zmiany kierunku, pędzą pomiędzy innymi pojazdami. Wydaje im się, że posiadają wspaniałe umiejętności w prowadzeniu auta – co być może nawet jest prawdą, ale nie zdają sobie chyba sprawy z tego, że wokół nich ktoś może sobie gorzej radzić za kółkiem lub nie zdążyć uciec z przejścia dla pieszych.
Niestety bardzo często samochody osobowe oraz dostawcze blokują dostęp do zatoki przystankowej. Mam tutaj apel: jeśli już musicie zaparkować w zatoce, to stańcie na jej przednim końcu, tam, gdzie jest przód autobusu. Nam jest znacznie łatwiej wyjechać z tak zastawionej zatoki, niż prawidłowo podjechać autobusem do krawędzi peronu, gdy przeszkoda znajduje się na wjeździe w zatokę.
Jeśli chodzi o obycie pasażerów, to ja nie mam wielu zastrzeżeń, owszem, zdarzają się nieprzyjemne sytuacje, ale ja jestem osoba bardzo wyrozumiałą i wiele potrafię wybaczyć. Przyjmuję, że każdy może mieć swój gorszy dzień.
Czy zdarza się Wam prowadzić nocne linie? Albo takie, które uważa się za nieciekawe ze względu na szemrane towarzystwo?
Basia: Nie jeżdżę na nocnych liniach, to w mojej zajezdni jest tylko dla chętnych. Jeśli chodzi o szemrane linie, zdarza mi się jeździć taką, ale wzbudzam zupełnie inne reakcje niż można by było się spodziewać. Jest wśród tubylców ogromna radość i entuzjazm, że przyjechała do nich kobieta. I nawet lubię tam jeździć, podoba mi się ta okolica, kojarzy mi się z twardym, prawdziwym życiem, a nie ze sterylnymi, wygrodzonymi apartamentowcami.
Wojtek: Nocne linie prowadzę tylko jako łączone do linii dziennej, jako ostatni lub pierwszy pół-kurs, na przykład linia 174 może być połączona z linią N34. Regularne kursy nocne, przynajmniej w naszym zakładzie, prowadzą zazwyczaj stali kierowcy.
Jak dotąd miałem jedną nieprzyjemną sytuację z pasażerem – pijany mężczyzna, zamiast poczekać na otwarcie drzwi, zaczął w nie walić pięścią ze słowami „Otwieraj, pało!”, ale dopóki w wozie są inni pasażerowie, nie czuję się zagrożony. W niektórych pojazdach jest monitoring, ale żaden sprzęt elektroniczny sam nie wybroni kierowcy z opresji.
Dziękuję za rozmowę! Życzę Wam samych przyjemnych kursów.
A Was – czytelniczki i czytelników – zapraszam do warszawskich autobusów. Jeśli spotkacie kierowniczkę dużego mobilka, koniecznie pozdrówcie ją ode mnie!
Pozdrowimy na pewno :)
Nigdy bym nie pomyślała, że kierowanie autobusem może być relaksujące! Chyba czas zmienić podejście do korków :)
Bardzo ciekawy wywiad. ja jednak na kierowcę autobusu bym się nie nadawała. Pozdrowionka:)
Bo moje życie to podróż ostatnio pisze o…Teneryfa – miejsca i atrakcje, które warto zobaczyć
Wojtek, zacna torpeda z tego Solarisa 8719. Powinieneś go sobie wziąść na stan.
Cytowałam ten tekst już trzem osobom! Bardzo ciekawy wywiad, pokazujący jak praca w warszawskich autobusach wygląda od kulis.