Książka Mai Sobczak „Qmam kasze. Do ostatniego okruszka” wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Wyrazista osobowość autorki (znanej także z bloga Qmam kasze), która przebija niemal z każdego zdania, nie pozostawi czytelnika obojętnym, to na pewno. Jeśli lubicie opowieści o smakach, wspomnieniach, wrażeniach, a wszystko wplecione w książkę kucharską, może to lektura dla Was.
Tematem przewodnim książki jest niemarnowanie jedzenia – stąd w tytule „Do ostatniego okruszka”. To jednak zbiór niezwykle bogatych inspiracji, a nie sztywnych przepisów z odmierzonymi proporcjami. Celem jest przygotowywanie dań z tego, co mamy w domu, co nam zostało jako resztki innych potraw, sezonowo, wegetariańsko, choć już nie lokalnie.

Kasza i inni
Wbrew nazwie, autorka bloga Qmam kasze nie pisze głównie o kaszy, choć jest ona ważnym elementem kuchni Mai Sobczak. W przepisach widać nacisk na zdrowe i różnorodne odżywianie, a jednocześnie dogadzanie sobie złożonymi smakami. Jak dla mnie, za dużo jest w książce przepisów zawierających mąkę orkiszową, która jest chyba sposobem autorki na uratowanie niemal większości resztek ze stołu. Na szczęście są też dania bezglutenowe.
Książka jest wydana pięknie i starannie. Barwne zdjęcia są niezwykle apetyczne i zachęcające. Jeśli chodzi o same przepisy, wolę bardziej konkretne receptury, jednak kilka szczególnie zwróciło moją uwagę (np. jak wykorzystać owsiankę, która została z rana – niestety, u nas owsianka nie zostaje, bo jest zjadana do ostatniego płatka owsa).

Nie mój smak literacki
A jednak nie poczułam chemii, to nie są moje klimaty. Opowieści autorki są według mnie pretensjonalne, a język momentami infantylny. I choć przytaczane historie pełne są wspomnień z dzieciństwa, odwołań do magicznych chwil w życiu, smaków i zapachów napotkanych w różnych okolicznościach, taki uduchowiony sposób pisania można „przeduchowić”.
To właśnie tu, siedząc na chuście, jestem wdzięczna za wszystko, co mam, za każdy bliski oddech, dotyk, uśmiech czy muśnięcie dłoni. Za każdy, nawet najmniejszy okruszek, którego mogłam doświadczyć, bo żeby odkryć, co się tak naprawdę lubi, kim się tam, głęboko jest, trzeba próbować i próbować… i próbować. (s. 237)
Na szczęście zostają piękne zdjęcia i przepisy.
Recenzja zawiera link afiliacyjny.
Maia Sobczak „Qmam kasze. Do ostatniego okruszka”
Warszawa 2018, Wydawnictwo Marginesy
Cena okładkowa: 59,90 zł
Do kupienia >> tu już od 33,60 zł
Zastanawiałam się nad tą książką, oglądałam ją kilka razy w księgarni, ale nie wczytywałam się dokładnie w opisy. Też nie jestem fanką takiego przekombinowania w książkach kucharskich, choć same przepisy rzeczywiście wydawały się ciekawe. Fajnie, że zwróciłaś na to uwagę.
Przepisy dają radę :)
Widziałam tą książkę w biedronce i zastanawiałam się czy po nią sięgnąć. Lubię kasze, a pomysły na ich wykorzystanie mi się skończyły .
Akurat o kaszy to nie ma w niej dużo :)
„taki uduchowiony sposób pisania można „przeduchowić”” Bardzo to trafne! :)
Zaciekawiło mnie inne podejście do tematu. Chętnie bym się przyjrzał bliżej tej książce. Ciekawe czy by do mnie trafiła.
Dorabianie ideologii do przepisow – masakra!
Maia taka jest, poznałam ją na warsztatach kulinarnych gdzie razem gotowałyśmy i rozmawiałyśmy i ona jest właśnie taką ciągle szczęśliwą i serdeczną osobą zachwycającą się każdym drobiazgiem. Ona w ten sposób podchodzi do życia- z wdzięcznością za wszystko i każdą chwilę swojego życia. Na warsztatach również opowiadała o jedzeniu w ten sposób- z ogromną wdzięcznością do darów natury i akurat mnie osobiście to urzekło ale wiadomo, że są rożne gusta ;)