Podróże: Sardynia i Santo Stefano

Wyspy Morza Śródziemnego mają niezwykły urok, którego sekret kryje się chyba w tym, że każda jest inna, ale wszystkie piękne i warte odwiedzenia. Ten tekst piszę jednak ze świadomością, że choć nasz wyjazd na Santo Stefano (Sardynia) był w dużej mierze integracją rodzinną i rodzajem terapii antydepresyjnej, wsparł zjawisko masowej turystyki, która jest z gruntu zła.

Trudno mi myśleć inaczej o naszym wyjeździe niż w kategorii: więcej tak nie jadę. Od razu powiem, że zalety przeważają, bo inaczej nigdy bym się nie zdecydowała na takie wakacje. Smutna jest jednak moja obserwacja, że ucieczka przed komercją, przed machiną turystyki zorganizowanej jest bardzo trudna.

Jaszczurki były wszędzie, można było na nie nawet nadepnąć... co widać po braku ogonków
Jaszczurki były wszędzie, można było na nie nawet nadepnąć… co widać po braku ogonków

Z pozytywnych stron aspekt rodzinny jest osobnym, ważnym tematem (pojechałam z mamą i dziećmi), do tego dochodzi moje umiłowanie podróżowania i poznawania nowych miejsc. Uwielbiam Włochy i zwiedzanie kolejnych regionów jest dla mnie dużą przyjemnością. Zaakceptowałam fakt, że możemy pojechać tak, a nie inaczej. Starałam się wziąć z tego wyjazdu jak najwięcej dla siebie, cieszyła mnie też radość dzieci.

Przyznaję się bez bicia, że lecieliśmy samolotem, a potem korzystaliśmy przede wszystkim z transportu wodnego. Dla środowiska z pewnością nie było to korzystne, dla nas jak najbardziej. Mieszkaliśmy na małej wyspie i żeby się z niej wydostać, trzeba było korzystać  z łodzi.

Stefan i Julek. Płyniemy do Palau, portu na Sardynii
Stefan i Julek. Płyniemy do Palau, portu na Sardynii

Czy podróżowanie jest złe?

Szwedzka dziennikarka Jennie Dielemans >> w książce „Witajcie w raju” pisze, jak bardzo przemysł turystyczny zmienił i zmienia świat. Z jednej strony dostęp do odpoczynku nad morzem czy w górach jest dziś powszechny (ku niezadowoleniu klas wyższych, które nie chcą jeździć na wakacje tam, gdzie pospólstwo*), co z perspektywy dążeń równościowych i wyrównywania szans jest dobre.

Z drugiej strony przemysł turystyczny nie zna umiaru i eksploatuje temat do granic możliwości. Kosztem środowiska i tubylców. Turystyka to także wykorzystywanie pracy dzieci (w tym prostytucja dziecięca), nadużycia finansowe, powiększanie przepaści między przyjezdnymi i gospodarzami.

Nie dajcie się nabrać, że Airbnb to lepsze rozwiązanie: jest równie etyczne, co Uber. Szara strefa i manipulowanie cenami jest tu normalne, a nasze pieniądze znów trafiają do bogatych, którzy niekoniecznie chcą płacić podatki w kraju, gdzie zarabiają.

Dzięki podróży do Arzacheny natknęłam się na ten baner, a w domu przeczytałam o Gulio Regeni, Włochu torturowanym i zamordowanym w Egipcie, prawdopodobnie przez służby specjalne
Dzięki podróży do Arzacheny natknęłam się na ten baner, a w domu przeczytałam o Gulio Regeni, Włochu torturowanym i zamordowanym w Egipcie, prawdopodobnie przez służby specjalne

Podróżowanie nie musi być złe, jeśli nie bierzemy udziału w masowym zawłaszczaniu sobie świata przez bogaczy. Samodzielne podróże, samodzielne znajdowanie noclegu (nie przez platformy typu Airbnb), samodzielne zwiedzanie jest trudniejsze, zgadzam się. Ma jednak sens.

* To ironia, oczywiście.

Niezwykłe skały Santo Stefano
Niezwykłe skały Santo Stefano

Santo Stefano

Wyspa św. Stefana, należąca do archipelagu La Maddalena na północy Sardynii, do niedawna była bazą wojskową NATO. Dziś jest częścią parku narodowego, ale to taki park, że są w nim miasta i hotele…

W Parku Narodowym Archipelagu La Maddalena, który obejmuje kilkanaście wysp i wysepek, znajduje się ponad 700 gatunków roślin, w tym kilka rzadkich gatunków. Do tych najczęściej spotykanych należą m.in. jałowiec, drzewo truskawkowe, mirt, wrzos. Ze zwierząt spotkaliśmy m.in. mewy, jaszczurki, a nawet dzikie króliki. Do tego oczywiście zwierzęta wodne.

Santo Stefano, ukwiał koński
Santo Stefano, ukwiał koński

Miałam szczerą nadzieję, że skoro będę mieszkać w parku narodowym, to znajdę się w kameralnym ośrodku dbającym o ekologię i spokój. Zwłaszcza że pojechaliśmy jeszcze poza sezonem, na początku czerwca. Głośna muzyka na plaży była niestety obowiązkowa, a plaża przy hotelu była jedna (strzeżona). Wyspa św. Stefana ma kilka plaż, a także port (kiedyś pływały tam amerykańskie łodzie podwodne), ale tylko hotelowa jest strzeżona i blisko kompleksu.

Raz przeszłam się po plaży i zebrałam śmieci
Raz przeszłam się po plaży i zebrałam śmieci

Zaskoczyła mnie przejrzystość wody. Przyzwyczaiłam się do zielonego Bałtyku, w którym widoczność jest niemal zerowa (>> tu przeczytacie o tym, jak Bałtyk jest zanieczyszczony). Morze Śródziemne jest niemal krystaliczne. Spędzałam dużo czasu, siedząc z aparatem na skale i czekając na dobre światło do zdjęcia. Albo na podpłynięcie ryby. Oczywiście Morze Śródziemne też jest brudne, o czym świadczyły śmieci wyrzucane na plażę (głównie małe kawałki plastiku i sieci). W każdym razie kolor wody był zachwycający.

Jeżowiec
Jeżowiec

Co warto było zobaczyć na Sardynii i w okolicach?

Odbyliśmy trzy większe wycieczki, a ja dodatkowo wybrałam się sama na jedną, wgłąb Sardynii.

Z małych spacerów obeszliśmy trochę wyspę Santo Stefano, na której znajdują się malownicze i łatwo dostępne ruiny fortecy (zdjęcie na samej górze). Wszędzie w okolicy rośnie mirt, z którego owoców robi się m.in. nalewkę.

Żeby wydostać się z wyspy, pływaliśmy łodziami (napęd motorowy – nie sądziłam, że w parku narodowym można tak hałasować!). Wybraliśmy się do najbliższego portu na Sardynii, w Palau. Można stamtąd pojechać dalej, o czym za chwilę, ale także przejść się po małych uliczkach, zajrzeć do sklepów z ceramiką i zaopatrzyć się w lokalne smakołyki.

Widok z La Maddaleny na Santo Stefano i Sardynię
Widok z La Maddaleny na Santo Stefano i Sardynię

Popłynęliśmy także na La Maddalenę, największą wyspę z naszego archipelagu. Miasteczko portowe nastawione jest na turystów, co widać na uliczkach pełnych sklepów z pamiątkami. Jednak im wyżej – i bardziej wgłąb wyspy – tym mniej sklepów, a więcej domów, gdzie żyją mieszkańcy.

Sama wybrałam się do Arzacheny, w pobliżu której znajdują się zabytki nuragijskie (Nuragowie byli tajemniczym ludem zamieszkującym Sardynię od około XVIII do II wieku p.n.e.). Jak się okazało, wbrew wskazówkom nie wystarczyło pojechać autobusem z Palau do Arzacheny – czekało mnie jeszcze 6 km do pokonania. W jedną stronę poszłam na piechotę (i nie był to przyjemny spacer, ponieważ szłam dużą drogą bez pobocza, a potem mniejszą drogą, też bez pobocza). Żałowałam, że nie mam roweru. Było jednak warto. Jeśli znajdziecie się na Sardynii, koniecznie obejrzyjcie nuragi.

Nurag, budowla - twierdza sprzed tysięcy lat
Nurag, budowla – twierdza sprzed tysięcy lat

Dobrze, że z powrotem do Arzacheny udało mi się pojechać transportem muzealnym, bo kolejne 6 km w skwarze, po ruchliwej drodze, wydawały mi się nie do przejścia. Zwłaszcza że musiałam zdążyć na łódkę na naszą wyspę!

Z Sardynii jest rzut beretem na Korsykę. Choć obie wyspy są tak blisko, to należą do różnych państw, więc nasza największa wycieczka była z Włoch do Francji (i była to jedyna wycieczka zorganizowana). Popłynęliśmy promem do Bonifacio, gdzie spędziliśmy kilka godzin. Największe wrażenie zrobiły na mnie wapienne klify.

Bonifacio widziane z dołu
Bonifacio widziane z dołu

Sama Korsyka z pewnością jest piękna i można ją zwiedzać tygodniami. My tylko dotknęliśmy jej czubka (tego najdroższego, z luksusowymi jachtami).

Korsyka, Bonifacio
Korsyka, Bonifacio

Na koniec, żeby nie zostawiać Was w poczuciu, że niby trochę zachwalam, a jednak narzekam… Nic nie jest proste, kiedy ma się rodzinę i depresję. Albo depresję i rodzinę, w zależności od kolejności występowania. Każdy wyjazd mnie czegoś uczy, cieszę się, że po raz kolejny udało mi się niemal nie produkować śmieci (choć kiedy ma się pełne wyżywienie, jest to o wiele łatwiejsze). Może następnym razem uda nam się wyjechać bardziej dziko, bardziej samodzielnie? Z mniejszym śladem węglowym?

A Sardynię polecam bardzo.

W tekście znajduje się link afiliacyjny.

Może przeczytasz także:

Black Country Living Museum

Black Country. Węgiel, sadza i globalne ocieplenie

Czy wiecie, że ukazała się ostatnia część najnowszego Raportu Podsumowującego Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu
Mnicha nizinna w Barcelonie

Papugi a klimat. Mnicha nizinna i 200-kilowe gniazda w Barcelonie

Mnicha nizinna - z czym kojarzy się Wam ta nazwa? Jeśli interesujecie się ptakami, szczególnie
Ogród społeczny Zielone Piaski

Jak założyłam ogród społeczny na osiedlu

Ogród społeczny w mieście? Właśnie udało mi się zrealizować taki pomysł na moim osiedlu. Nie

4 thoughts on “Podróże: Sardynia i Santo Stefano”

  1. Super jest czytać wpisy, że inni również zbierają śmieci „gdzie popadnie” w reakcji na tych, którzy wyrzucają je „gdzie popadnie”. My też to robimy.
    Byłam na Sardynii, choć czysto pod kątem uprawiania sportu – kitesurfingu. Jednego dnia wybraliśmy się na przejażdżkę i widoki były zapierające dech w piersiach.
    Bardzo pozytywne wrażenia pozostały w mojej głowie :)

  2. Piękne fotki. Planowałam Sardynię w tym roku, niestety koronawirus pokrzyżował mi plany. :(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CommentLuv badge