Ekologia w mediach, Organiczni we „Wproście”

Na szczęście mamy wakacje, blog działa na zwolnionych obrotach, sezon ogórkowy w pełni, z niczym się nie spieszymy… Tymczasem niektóre media wyczuły gorący temat: jak zniechęcić Polaków do ekologii? Zaczęło się od „Polityki” – „Ekościema, czyli mity zdrowej żywności” Marcina Rotkiewicza, jest też odpowiedź Petera Stratenwertha na ten tekst. Za ciosem poszedł „Wprost” i postanowił przyjrzeć się Polakom, którzy mają z ekologią nieco więcej wspólnego niż przeciętni mieszkańcy naszego kraju.

wprost

Artykuł „Ekofundamentaliści” Izy Smolińskiej („Wprost” nr 32/2013) powstał przy naszym skromnym udziale – nasza rodzina została pokazana jako umiarkowana i w miarę racjonalna. Mogłam autoryzować tekst, więc wszystko, co przeczytacie o nas, jest prawdą (choć oczywiście ujętą skrótowo). Nie mamy telewizora, nie używamy żelazka, kupujemy żywność ekologiczną i jeździmy na rowerach. Piorę pieluchy tetrowe (częściej bambusowe) i mogłabym używać papieru toaletowego wielokrotnego użytku. Szanujemy wybory innych, ale wymagamy, aby inni szanowali nasze.

– Nie jesteśmy jakimiś świrami

– mówię ja, a zaraz po mnie pojawiają się niby te prawdziwe świry… Czyli Akademia Bosej Stopy. Opis tego pomysłu ogromnie mnie zachęcił do przyjrzenia się powstającej ekowiosce. Czytelnik artykułu powinien czuć się jednak zniechęcony: ostatnia część tekstu to lanie zimnej wody na rozpalone głowy tych, którym spodobał się pomysł życia bliżej natury. Wypowiadają się więc autorytety – czyli kto? Lekarze. Polacy ufają lekarzom i jeśli pan doktor zapisze pigułki, witaminy, krople, maści, to Polak bezmyślnie wszystko wykupi i będzie bezmyślnie stosował. Dlatego omijam zwykłych lekarzy szerokim łukiem (o tym w artykule już nie ma). Ostatnia wizyta w państwowej przychodni z młodszym synkiem (który został nazwany dzieckiem z trzeciego świata) umocniła mnie w postanowieniu: do lekarza tylko po zwolnienie.

Tak więc autorka artykułu przytacza słowa „autorytetów”, którzy oburzają się na porody w domu, towarzystwo douli, porody lotosowe, nieszczepienie dzieci. O nieszczepieniu dzieci pisać tu nie będę, tylko w skrócie wyrażę mój pogląd: przymus szczepienia i brak rzetelnej informacji na temat skutków szczepionek wyrządzają dużą szkodę dzieciom i rodzicom. Ale o tym innym razem.

Tymczasem eko-Polacy zachowują się jak neofici. Bezkompromisowo odrzucając zdobycze cywilizacji, nierzadko zatracają granicę między tym, co rzeczywiście zdrowe, a tym, co niebezpiecznie przypomina chorobliwą obsesję.

– pisze autorka. Ja jednak wierzę, że większość „eko-Polaków” zanim coś odrzuci, dowie się, co jest lepsze i dlaczego. I że nie przestanie poszukiwać rozwiązań przyjaznych naszej planecie.

warsztaty_2

PS W sobotę zapraszam Was do Jazdowa, gdzie będę bawić się z dziećmi w szukanie pomysłów, np. co zrobić z guzika. Informacje: https://www.facebook.com/events/468890973206560/ Do zobaczenia!

Może przeczytasz także:

Ile państw jest w Azji?

Ile państw jest w Azji? Wyzwanie

Ile państw jest w Azji? Kilka lat temu na święta wymyśliłam wyzwanie dla nas, żeby
Jak kupić etyczną czekoladę?

Skąd mam wiedzieć, że kupuję etyczną czekoladę?

Polacy uwielbiają czekoladę. Z badań wynika, że jemy średnio 5,7 kg czekoladowych słodyczy rocznie na
Jaki ślad węglowy ma wojna?

Jaki ślad węglowy ma wojna?

Wojna ma ogromny ślad węglowy, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Wątpliwości natomiast wzbudza

13 thoughts on “Ekologia w mediach, Organiczni we „Wproście””

  1. Podzielam Twoją wiarę w ekoludzi:) Prawdziwe świry na pewno gdzieś istnieją (czyli ludzie z argumentem ‚tak, bo tak i już’ i zamkniętymi w swojej ekologiczności umysłami), ale jakoś na nich nie trafiłam. Zwykle to świadome wybory podjęte na drodze własnych doświadczeń lub poszukiwań. I to w tym chyba najpiękniejsze, a kto tego nie chce zrozumieć… to chyba tylko jego problem;)

  2. Bardzo Was lubię, podziwiam i regularnie czytam. Ale dzisiaj żołądek mi się ścisnął przy temacie szczepionek. Zgadzam się, że brak rzetelnej informacji wyrządza dzieciom i ich otoczeniu szkodę. I mam nadzieję, że w Waszym artykule będzie też miejsce na wyniki fachowych badań (tak, osobiście uważam, że naukowcy robią MNIEJ błędów w swoich badaniach niż nawet najlepsi rodzice).

    Piszę tak, bo wiem, że się staracie pisać obiektywnie, co cenię, ale niektórych tematów nie badacie dokładnie. Ale to czy szczepić, czy nie szczepić, w przeciwieństwie do tematu pieluszek, może mieć wpływ na życie ludzi.

    A dodałam te pieluszki, bo marzy mi się przeczytanie artykułu o plusach i minusach pieluch jedno- i wielo-razowych. Takiego uczciwego artykułu. Gdzie będzie też o kosztach produkcji, o kosztach prania – prąd i proszek. Pod słowem ‚koszt’ rozumiem koszt dla środowiska i koszt finansowy rodzica. Mam podejrzenia, że produkcja i koszt prądu oraz produkcja i rozkład zwykłego proszku do prania wyrównują bilans kosztów pieluch jedno- i wielorazowych. Ale fajnie by było, gdyby ktoś to policzył :)

    Pozdrawiam

    1. Dziękuję za komentarz. Celowo nie rozwijam tematu szczepień, dlatego że nie zamierzam nikogo do nich zniechęcać. Szczepienia to jedno, a system szczepień w naszym kraju to drugie. I z tym drugim się nie zgadzam.
      Pieluchy wielorazowe oczywiście mają swoje minusy, ale do przeważających plusów zaliczam: niepozostawianie po sobie śmiecia, który rozkłada się nawet 500 lat, nieuczulanie, możliwość używania zestawu przez kilkoro dzieci (znów mniej śmieci). Czy to się opłaca: podobno tak, ale nie aż tak, żeby mówić o gigantycznych oszczędnościach. Może kiedyś to podliczę, choć nie jestem w stanie dać pełnej odpowiedzi choćby dlatego, że używamy również ekojednorazówek (rozkładających się w ciągu 4 lat). Drogich.

  3. Joanno,

    Bardzo lubię Was czytać i cieszę się, że jednak się zdecydowaliście na udział w artykule, nawet jeśli tylko nieliczni się tym tematem zainteresują.
    Wydaje mi się, że nie ma co się przejmować antyeko zabarwieniem artykułu. Myślący ludzie najpierw zapoznają się z tematem, aby potem mieć własne zdanie.
    A ci, którzy korzystają z tzw. opiniotwórczych gazet, zazwyczaj nie mają takowego i należy im li i jedynie współczuć.

    Mnie takie artykuły nie wzruszają, oduczam się stadnego myślenia i kombinuję, jak by tu być jeszcze bardziej w zgodzie z naturą, a co za tym idzie, też ze sobą.

    Pozdrawiam ciepło!

  4. Co do mediów, to rzeczywiście niewiarygodne jest to jak bardzo niewygodne dla innych są wybory tych, którzy odrzucają jakieś wygody w imię poszanowania środowiska czy własnego zdrowia. Krytykują zamiast choć chwilę się zastanowić czy może ten „świr” nie ma racji?
    A co do pieluch wielo i jednorazowych to także zastanawiałam się wielokrotnie, które rozwiązanie to mniejszy koszt dla Ziemi. Wierzę, że jednak wielo, ale nie sądzę aby istniały wiarygodne badania na ten temat, które są w stanie oszacować wszystkie koszty począwszy do produkcji, transportu, użytkowania i w końcu utylizacji pieluchy. Wydaje się jednak, że wszystko co wielorazowe jest ekologiczniejsze.
    Polecam wszystkim bardzo ciekawy i „prawie” obiektywny film na ten temat. Tym, którzy nie mają telewizji może uda się go gdzieś kupić. http://www.planeteplus.pl/dokument-swiat-w-pieluchach_39051

    1. Mam nadzieję, że ludzi poszukujących lepszych, mniej szkodliwych rozwiązań będzie coraz więcej. Wtedy też więcej osób będzie się zastanawiało, kto ma rację… i świrami będą ci, którzy kurczowo trzymają się złych nawyków.

  5. Hej, czemu uwazasz, ze Marcin Rotkiewicz swoim artykulem „probuje zniechcecic Polakow do ekologii”?

  6. Ja nie postawilem zadnej tezy na swoim blogu czy ten artykul do czegokolwiek zacheca, ty postawilas. Jako blogokomentator oczekujacy rzetelnosci komentuje: uzasadnij.

    1. Po pierwsze autor (Peter podważa autorstwo pana Rotkiewicza, ciekawe, czy ma rację) próbuje zdyskredytować rolnictwo ekologiczne jako całość. Już sam dobór śródtytułów („Ani zdrowsze, ani smaczniejsze”, „Medyczne oszustwo”) ma moim zdaniem rzucić takie światło na temat ekorolnictwa, żeby czytelnik poczuł tę tytułową ekościemę. To tak najogólniej – od tytułu poczynając, w tekście zawarto hasła-klucze, mające wzbudzić wątpliwości, czy ekologiczne rolnictwo nie jest oszustwem.
      Po drugie, w leadzie pisze: „Dopłacamy do ekorolnictwa, którego zwolennicy pod pewnymi względami przypominają sektę”, a dalej wyśmiewa rolnictwo biodynamiczne (o którym pisałam tu: https://baranowscy.eu/wordpress/?p=127) m.in. jako stosujące zabobony. Myślę, że autor mógł lepiej przyjrzeć się temu rolnictwu i np. porównać smak warzyw z logo Demeter ze smakiem warzyw ze zwykłego warzywniaka. W naszej kooperatywie kupujemy np. ziemniaki hodowane wg kalendarza księżycowego i faktycznie, smakują nieziemsko. Najlepsze ziemniaki, jakie ja i mój mąż jedliśmy w życiu. (Oczywiście, rzecz gustu, ale chętnie Cię poczęstuję, jeśli jesteś ciekaw). Podsumowując ten punkt: autor stara się wykazać, że ekorolnictwo bierze się z New Age, astrologii i zabobonów, więc nieracjonalnych pobudek (odsyłam do odpowiedzi Petera, żeby się nie powtarzać).
      Po trzecie (ograniczę się do tych trzech punktów, bo w tej chwili nie mam po prostu tyle czasu, żeby referować cały długi artykuł) autor zarzuca rolnictwu ekologicznemu marnowanie ziemi, bo plony są niższe. Gdyby zestawił liczby dotyczące marnowanej żywności (która jest za tania), może okazałoby się, że konwencjonalne rolnictwo przyczynia się do większego marnotrawstwa – produktów, wody, pracy, benzyny itp. Czytałam, że nigdy wcześniej żywność nie była tak tania jak dziś. Przez to, że jest jej paradoksalnie za dużo, tylko gromadzona jest nie tam, gdzie jej brakuje.
      Jestem bardzo ciekawa Twojego odczucia po przeczytaniu tego artykułu. Moim zdaniem ma za zadanie wzbudzić niechęć do ekologicznej żywności jako np. wyprodukowanej przez ludzi niespełna rozumu, wcale nie smaczniejszej, za to o wiele droższej. I niekoniecznie zdrowszej.

  7. Nie przeszkadza ci, ze Peter zaczyna swoja odpowiedz od sugestii, ze tekst w Polityce jest pisany „na zamowienie”? Po pierwsze, wedlug mnie to go dyskredytuje jako powaznego adwersarza; po drugie, co to ma za znaczenie? Dyskutowac nalezy z tezami, a ztym idzie PS duzo gorzej (ma kilka kontrargumentow na raczej szczegolowe kwestie poruszone w artykule, ale na zadna z kluczowych tez). Mnie tekst w Polityce zacheca do dalszego zwiekszania swiadomosci konsumenckiej. A jezeli do czegos zniecheca to raczej do slepej wiary w znaczki i etykietki.

    1. Każdy ma prawo do własnego zdania i własnej interpretacji tekstu.
      Nie przeszkadza mi, że Peter tak napisał, bo nie na tym się skupiłam (przecież może tak uważać, to nie zmienia dalszej treści jego tekstu).
      Fajnie, że tekst w „Polityce” może być dla kogoś pozytywną zachętą do poszukiwań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CommentLuv badge