Do niedawna niewiele wiedziałam o Islandii (oprócz tego, że mieszka w niej mnóstwo Polaków). Podczas krótkiej wizyty w tym kraju zachwyciłam się tym, z czego Islandia słynie: wulkanicznymi krajobrazami, ogromnymi wodospadami i gorącymi źródłami. Starałam się też zobaczyć nieco więcej, niż pokazują przewodnicy i opisują przewodniki.
Żadne miejsce na Ziemi nie jest idealne, jeśli pojawił się na nim człowiek. Islandia z pewnością jest miejscem wyjątkowym, bo słabo zaludnionym. Część jej terenów nie nadaje się do zasiedlenia, jest trudno dostępna albo zagrożona erupcją wulkaniczną. Dzięki temu możemy podziwiać piękną, nienaruszoną (lub broniącą się przed ingerencją) i wyjątkową przyrodę, pola lawy, dzikie plaże, lodowce (te niestety znikają, jak wszystkie inne na całym świecie).

Islandia to jednak nie tylko raj przyrodniczy. To także zaskakujące zwyczaje jej mieszkańców, które nie są raczej wymieniane w przewodnikach. Może dlatego, że nie ma się czym chwalić. Z kolei niektóre informacje są podawane beznamiętnie, np. fakt, że w restauracjach zjecie dania z maskonurów. Te urocze ptaki są jednym z symboli Islandii, to trochę tak, jakby w Polsce podawać potrawkę z bociana. No i jeszcze polowania na walenie… Poznajcie kilka mniej popularnych faktów o Islandii.

Polowania na wieloryby
To chyba najbardziej drastyczny przykład, w jaki sposób Islandczycy traktują ocean wokół wyspy. Na świecie są tylko trzy kraje, które zezwalają na krwawą rzeź waleni: Japonia, Norwegia i właśnie Islandia.
W 2024 roku ponownie przedłużono okres (do 2029 r.) legalnych polowań na te przepiękne morskie ssaki.
Wygląda to następująco: co roku wydawane są licencje na komercyjny połów 209 płetwali zwyczajnych rocznie i 217 płetwali karłowatych (w sezonie od połowy czerwca do września).
Przez chwilę była szansa, że polowania zostaną zawieszone na dłużej, kiedy w 2023 roku na wniosek rządu przeprowadzono śledztwo pod kątem dobrostanu zwierząt. Sprawdzono, czy metody zabijania wielorybów są zbyt okrutne. Patrząc na to, co to za metody – używanie harpunów z ładunkami wybuchowymi – naprawdę potrzebne było śledztwo?
Stwierdzono, że wieloryby umierają w męczarniach przez wiele godzin. Polowania wznowiono pod warunkiem, że zwierzęta nie będą tak strasznie cierpieć, a każde złowienie wieloryba będzie filmowane przez odpowiedniego inspektora.

W 2025 roku nie odbyły się polowania na wieloryby z powodów ekonomicznych. Firma Hvalur hf., która uzyskuje zezwolenia i przeprowadza polowania, uznała, że jej się to nie opłaca. Do niedawna głównym rynkiem zbytu mięsa wielorybów była Japonia. Ze względu na nieopłacalny kurs jena wobec korony islandzkiej oraz spadek popytu na mięso tych ssaków dwa statki wielorybnicze nie wypłynęły w tym roku na polowania.

W Rejkiawiku spotykałam na murach plakaty i graffiti przeciw polowaniom na wieloryby. Jednak najwyraźniej to nie obrońcy zwierząt – mimo że mają wpływ np. na przeprowadzane kontrole – są powodem wstrzymanych polowań, a pieniądze. Ponieważ Islandia rozważa przystąpienie do Unii Europejskiej, jest szansa, że ten niechlubny zwyczaj odejdzie w zapomnienie (choć Islandczycy bardzo się burzą przeciw nakładanym przez UE kwotom połowów ryb i jest to jedna z kości niezgody, która wstrzymuje akces, bo Islandia słynie z przeławiania gatunków żyjących w Oceanie Atlantyckim).

Deforestracja i wszechobecny łubin
Wraz z przybyciem na wyspę normandzkich osadników pod koniec IX wieku zaczęła się historia Islandii i zarazem antropogenicznego przeobrażania wyspy.
Historia wysp porośniętych lasami lubi się powtarzać: kiedy człowiek wkracza na jej terytorium z siekierą czy toporem, wycina drzewa na swoje potrzeby, póki starczy drzew. Trudno oczekiwać od średniowiecznych wikingów zrównoważonej gospodarki leśnej… W IX wieku nawet 2/3 wyspy pokrywały lasy, a jedynym większym ssakiem lądowym był lis polarny. Przybysze sprowadzili ze sobą zwierzęta gospodarskie, które potrzebowały pastwisk. Z powodu specyficznej budowy islandzkiej gleby pochodzenia wulkanicznego (dość zbitej), kiedy zniknęły lasy, zaczęła ona podlegać erozji. Bardzo trudno przywrócić jej żyzność, w czym przeszkadzają też silne wiatry rozdmuchujące powierzchniową warstwę gleby (znowu: przed wiatrem nie chroniły jej znikające lasy).

Drzewo było niezwykle cennym budulcem – kiedy jego zapasy gwałtownie się skurczyły, wikingowie „polowali” na drewno wyrzucane przez morze.
W połowie XX wieku zalesienie Islandii wynosiło 1%. Do dziś popularnym mitem jest brak jakichkolwiek drzew na wyspie, co – jak sama się przekonałam – nie ma pokrycia w rzeczywistości. Jak się okazało, przywrócenie lasów za pomocą sadzenia rodzimych drzew jest trudne, jedynie brzoza pospolita dobrze się przyjmuje. Leśnicy sięgają więc po gatunki rodzime dla… Alaski.

Z Alaską wiąże się historia najbardziej inwazyjnej rośliny, która pokryła Islandię – łubinu. W latach 40. ubiegłego wieku Hákon Bjarnason, dyrektor Islandzkiego Towarzystwa Leśnego, pozyskał z Alaski nasiona i sadzonki drzew, którymi chciał zalesić Islandię (świerk sitkajski oraz topola kalifornijska), a także nasiona łubinu alaskańskiego.
Łubin miał sprawić, że islandzka ziemia na nowo stanie się żyzna. Zaczęto rozsiewać go na nieużytkach od 1976 roku. Łubin ma tę cechę, że wiąże w korzeniach azot i użyźnia glebę, ale także jest bardzo inwazyjny i zawłaszczył sporą część islandzkiego krajobrazu. Trafiłam akurat na moment, kiedy fiolet kwiatów jeszcze rozlewał się po polach i skalę załubinienia Islandii widać było gołym okiem.

Obecnie problem jest taki, że łubin rozpanoszył się wszędzie. Ma w Islandczykach swoich zagorzałych wrogów, ale i miłośników. Z tego, co się zorientowałam, po prostu stał się elementem krajobrazu i obiektem obserwacji – co wyniknie z jego obecności? Bo to, że zmienia charakter wyspy, już wiadomo. Jest też przykładem świadomej introdukcji obcego gatunku bez żadnego planu na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. A chyba jednak zaczęło – łubin dominuje swoim fioletem tam, gdzie miały szumieć nowe lasy…

Geotermalny prąd na użytek aluminium i bitcoinów
Dzięki swojemu położeniu na Grzbiecie Śródatlantyckim, w miejscu, gdzie występuje bardzo duża aktywność wulkaniczna, Islandia ma dostęp do źródeł geotermalnych. Zazwyczaj nie są to źródła tryskające same z siebie – trzeba się do nich dostać za pomocą odwiertów. Aby korzystać ze źródeł geotermalnych, potrzebne są odwierty na głębokość około 1 km, gdzie woda (tudzież bardziej para wodna) ma temperaturę od 50°C do 200°C.
Źródła służą dwóm głównym celom: te chłodniejsze są wykorzystywane do ogrzewania domów (a także np. miejskich chodników w zimie). Gorętsze służą do produkcji prądu.

Rozwój tej technologii nie był bardzo szybki i zajął 100 lat. Wg niektórych źródeł dziś 90% domów jest ogrzewana źródłami geotermalnymi, pozostałe 10% za pomocą „zielonej” energii elektrycznej, w tym tej pozyskiwanej ze źródeł geotermalnych.
Niestety – wszystko wygląda ładnie w statystykach, ale już w 1970 r. islandzki pisarz-noblista Halldór Laxness podniósł alarm, że energia pozyskiwana z ziemi to nie tylko błogosławieństwo, ale także niszczenie przyrody. Pierwsza elektrownia geotermalna Bjarnarflagsvirkjun została zbudowana w 1969 roku, żeby dostarczać prąd do zakładu wydobywającego ziemię okrzemkową z dna jeziora Mývatn. A w 1976 roku powstała elektrownia Svartsengi, którą widziałam z bliska (jest okropna) i w której ściekach się kąpałam. Z zasobów bogatych wód wykorzystywanych do produkcji prądu utworzono tam spa Błękitna Laguna (nie warto płacić prawie 500 zł za wstęp!).

Przez lata powstawały kolejne elektrownie, nie dość, że brzydkie, to jeszcze niepotrzebne. Tak – właśnie – bo prądu Islandia ma po kokardę. Mimo protestów znanych osobistości, w tym np. znanej wszystkim Björk Guðmundsdóttir, Islandia budowała kolejne i kolejne elektrownie, zasilające przede wszystkim przemysł. Jaki przemysł? Przede wszystkim huty aluminium (w przeważającej ilości), ale także… kopalnie bitcoinów. Tani prąd był powodem powstania tych hut – ponieważ wymagają one bardzo dużych zasobów energetycznych – a także przeniesienia się na wyspę firm zajmujących się m.in. kryptowalutami. W 2018 roku pobór prądu na potrzeby bitcoinów miał przewyższyć pobór prądu wszystkich gospodarstw domowych na wyspie.
Przypomnę jeszcze, że huty aluminium produkują bardzo niebezpieczne odpady, przede wszystkim fluor. Chętnie przeczytam książkę „Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii” autorstwa Piotra Mikołajczaka i Bereniki Lenard właśnie o tym, jak Islandia jest zatruwana przez przemysł, ale uparcie broni swojego zielonego wizerunku.
Aby podsumować, zaznaczę dwa główne problemy:
- elektrownie geotermalne powstają, chociaż wyspa nie potrzebuje więcej prądu, co wiąże się z degradacją środowiska (te elektrownie wyglądają okropnie),
- tani prąd z tych elektrowni przyciąga szkodliwy przemysł (huty aluminium, kopalnie kryptowalut).

Hydroelektrownie w służbie aluminium
Na Islandii z pewnością wody nie brakuje i łatwo się o tym przekonać. Jeśli zwiedza się najpopularniejsze miejsca na wyspie, to z pewnością część z nich to wodospady – a jeżeli ktoś ma więcej czasu i pieniędzy, zobaczy także lodowce. Lodowce zasilają rzeki, tereny o dużych różnicach wysokości sprzyjają powstawaniu wodospadów, a te kuszą inwestorów, żeby wykorzystać moc spadającej wody i zamienić ją w prąd.
Czasem stanowczość obywateli ratuje krajobraz i środowisko przed degradacją. Jednym z najsłynniejszych przykładów jest ogromny wodospad Gullfoss, na którego miały zakusy brytyjskie firmy w 1905 roku (kiedy Islandia była jeszcze pod panowaniem Danii). Tómas Tómasson i jego córka Sigríður Tómasdóttir, którzy zarządzali terenami wodospadu, walczyli przeciw planom stawiania elektrowni wodnej – Sigríður zamanifestowała swój sprzeciw marszem (na bosaka!) do Rejkiawiku. Udało się jej wywalczyć ochronę Gullfossa, a także innych islandzkich terenów, przed inwestorami z zagranicy. Ten wodospad jest nienaruszony do dziś i można go podziwiać, co jednak z innymi?

Według danych sprzed kilku lat 10% Islandii pokrywają lodowce. Dziś może być to nieaktualna wiedza. Lodowce znikają na całym świecie i Islandia nie ma się jak przed tym obronić. W 2019 roku ogłoszono symboliczną śmierć jednego z nich o nazwie Okjökull. Nawet w Wikipedii przeczytamy o nim w czasie przeszłym.
A to islandzkie lodowce są źródłem rzek przeliczanych na terawatogodziny. Rzeki to m.in. Þjórsá, Jökulsá á Fjöllum, Hvítá, Skjálfandafljót, Jökulsá á Brú i Tungnaá. Na szczęście nie wszystkie mogą zostać zamienione w źródło energii: część jest chroniona. Co nie zmienia faktu, że elektrownie wodne powstały i są głównym źródłem prądu na wyspie. Podobnie jak w wypadku energii geotermalnej, prąd jest produkowany ponad potrzeby mieszkańców – przeznaczany jest dla przemysłu, w tym, niespodzianka, dla hutnictwa. Islandczycy zaprosili do siebie przemysł aluminiowy i teraz ponoszą tego konsekwencje środowiskowe, ale nie chcą o tym mówić głośno.

Na koniec dwa fakty: w 1969 roku na rzece Þjórsá postawiono tamę o długości 6 km, która spowodowała zalanie cennych mokradeł i zmusiła zasiedlające je ptaki do opuszczenia swoich terenów lęgowych – w tym podobno setki tysięcy par gęsi krótkodziobej. Prąd pozyskiwany dzięki tej budowli zasila co? Fabrykę aluminium Rio Tinto w Straumsviku.
Z kolei w 1970 roku mieszkańcy uratowali inną rzekę – Laxá – której nawet nazwa wskazuje, że mieszkają w niej łososie (lax to łosoś). Był to jedyny znany wypadek, kiedy wkurzeni farmerzy wysadzili powstająca tamę i zatrzymali budowę. Jak przeczytamy w Wikipedii: „W 2009 r. Islandia zakończyła swój największy program hydroenergetyczny, oddając do użytku kompleks Kárahnjúka o mocy 690 MW. Projekt ten powstał głównie z myślą o kompleksie hutniczym w Reyðarfjörður”.

Śmieci spalane, składowane lub wysyłane zagranicę
Islandia to niewielki kraj (wyspa ma 102 tys. km²), zamieszkiwany przez około 400 tys. ludzi – licząc imigrantów. I choć możecie dużo słyszeć o tym, że pod względem ekologii Islandia jest niezrównana, liczby mówią co innego. A to, że po przyjechaniu do tego pięknego kraju nie widać różnych rzeczy, wynika z faktu, że jest tak słabo zaludniony. Jeśli jednak popatrzeć na liczby i statystyki, to Islandia nie bardzo radzi sobie z jednym z najbardziej miarodajnych problemów: odpadami.

Dużym problemem jest ogarnięcie tematu zbierania odpadów na wyspie tak słabo zaludnionej, której mieszkańcy mieszkają albo w stoicy, albo na trudno dostępnych obrzeżach. Jest to jedna z najważniejszych przeszkód w organizowaniu gospodarki obiegu zamkniętego. Dobrze, że od dawna (1989 r.!) obowiązuje system kaucyjny, który zmusza Islandczyków do zwracania opakowań – dzięki czemu trafiają one do recyklingu. Natomiast problemy z transportem odpadów sprawiają, że do niedawna były one głównie składowane lub spalane (60%), ewentualnie wysyłane za granicę do spalenia. Obecnie władze stawiają na recykling i te liczby spadają. Jednak w 2022 roku prawie 40% odpadów zmieszanych trafiło za granicę do spalarni.
Jeśli chodzi o produkcję śmieci, przeciętny Islandczyk wytwarza ich mniej więcej tyle, co statystyczny Polak (mniej niż 400 kg rocznie na osobę). Jest także wprowadzony obowiązkowy system segregowania odpadów – choć stosunkowo od niedawna jest on rozbudowany na wzór europejski. (Islandia nie jest w Unii Europejskiej, ale rozważa członkostwo – jednym z ograniczeń jest właśnie gospodarka odpadami).

Zacytuję jeszcze artykuł poświęcony temu tematowi (2022 r.).
Niewiele wiadomo na temat gospodarki odpadami w Islandii przed rokiem 1970, ponieważ odpady były na ogół wyrzucane do morza, spalane lub składowane na wysypiskach (…). W latach 1970–1990 odpady były coraz częściej składowane na wysypiskach i spalane w kontrolowanych kopalniach odkrywkowych lub spalarniach.
Regulacje prawne powstawały przez ostatnie 30 lat i można powiedzieć, że są dość świeże. Najwyższy czas.
Główne źródła, na podstawie których pisałam tekst
- Katarzyna Bobola, Piotr Kersz, „Islandia. Historie pisane wiatrem”, Bielsko-Biała 2024
- Egill Bjarnason, „Wielka historia małej wyspy”, Kraków 2022
Wieloryby
- https://www.portalmorski.pl/prawo-polityka/57042-islandia-zezwolila-na-polowania-na-wieloryby-do-2029-r
- https://polskamorska.pl/2025/04/17/islandia-rezygnuje-z-wielorybow-powod-moze-zaskoczyc/
- https://www.icelandreview.com/pl/polityka-2/utrata-pracy-w-po%C5%82owach-wieloryb%C3%B3w-i-oskar%C5%BCenia-o-decyzj%C4%99-ministerialn%C4%85/
- https://www.icelandreview.com/pl/aktualno%C5%9Bci/jedyna-firma-wielorybnicza-na-Islandii-ma-zamiar-odwo%C5%82a%C4%87-polowanie-w-2025-r./
- https://www.icelandreview.com/pl/polityka-2/utrata-pracy-w-po%C5%82owach-wieloryb%C3%B3w-i-oskar%C5%BCenia-o-decyzj%C4%99-ministerialn%C4%85/
- https://polskamorska.pl/2025/04/17/islandia-rezygnuje-z-wielorybow-powod-moze-zaskoczyc/
- https://en.wikipedia.org/wiki/Hvalur_hf.
Deforestracja i łubin
- https://is.wikipedia.org/wiki/H%C3%A1kon_Bjarnason
- https://swiatoze.pl/islandia-chce-naprawic-szkody-wyrzadzone-naturze-przez-wikingow/
Energia geotermalna i hydroelektrownie
- https://eko.wprost.pl/srodowisko/10619341/katastrofalna-degradacja-srodowiska-na-islandii.html
- https://cryps.pl/islandia-dodaje-mining-btc-do-listy-branz-borykajacych-sie-z-ograniczeniami-energii/
- https://swiatoze.pl/islandia-kopalnie-bitcoinow-pozeraja-zasoby-energetyczne/
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Elektrownia_geotermalna_Svartsengi
- https://en.wikipedia.org/wiki/Bjarnarflag_Power_Station
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Energetyka_wodna_w_Islandii
- https://smoglab.pl/jak-wyglada-energetyka-w-kraju-wrzacych-wulkanow/
Śmieci
- https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0956053X22003889
- https://kaucyjny.pl/przyklady-z-zagranicy/
- https://www.statice.is/publications/news-archive/environment/waste-statistics-2022/
- https://www.icelandreview.com/pl/aktualno%C5%9Bci/Islandia-zmniejszy%C5%82a-ilo%C5%9B%C4%87-odpad%C3%B3w-sk%C5%82adowanych-na-wysypiskach-o-35-w-ci%C4%85gu-zaledwie-trzech-lat/
- https://urgangur.is/nowa-ustawa-o-odpadach-wchodzi-w-zycie-w-2023-roku-co-ulegnie-zmianie/
- https://www.sorpa.is/
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Hverager%C3%B0i